Leigh Bardugo jest autorką jednej z moich ulubionych w ostatnim czasie serii – „Szóstki wron”. Całkowicie zakochałam się w stworzonym przez nią w tych powieściach świecie i bohaterach (więcej w recenzjach „Szóstki wron” i „Królestwa kanciarzy”). Zaczynałam je czytać jednak z pełną świadomością, że nie są to pierwsze książki Bardugo umiejscowione w tym świecie. Wiedziałam, że wydarzenia w nich opisane poprzedza trylogia Grisza, jednak nie miałam zbyt dużej ochoty po nią sięgać. Zmieniłam zdanie w tej kwestii po skończeniu „Królestwa kanciarzy”, kiedy to poczułam chęć, żeby przeczytać coś jeszcze tej autorki, najlepiej coś tak samo świetnego. W ten sposób, w czasie mojej wydłużonej z powodu matur majówki, zdobyłam „Cień i kość”, pierwszy tom tego cyklu. Widziałam wiele bardzo negatywnych opinii na jego temat, ale miałam nadzieję, że skoro to powieść autorki „Szóstki wron”, to przecież nie może być AŻ tak źle. Okazało się, że jednak może.

shadow-and-bone_hi-res-677x1024Ravka, niegdyś potężna i dumna, jest dziś otoczona przez wrogów i rozdarta przez Fałdę Cienia: pasmo nieprzeniknionej ciemności, w której czają się przerażające potwory. Niespodziewanie pojawia się nadzieja: samotna, młodziutka uciekinierka jest kimś więcej, niż się wydaje…
Alina Starkov nigdy w niczym nie była dobra. Kiedy jednak pułk, z którym podróżuje przez Fałdę, zostaje zaatakowany, a jej najlepszy przyjaciel Mal odnosi ciężkie rany, Alina musi coś zrobić. Odkrywa w sobie uśpioną moc, która ratuje Malowi życie – moc, która może też okazać się kluczem do wyzwolenia wyniszczonego przez wojnę kraju.
Przemocą oderwana od wszystkiego, co jej znane, Alina trafia na dwór królewski, aby uczyć się na Griszę, członkinię władającej magią elity pod wodzą tajemniczego Darklinga.
W tym pełnym przepychu świecie nic nie jest takie, jakim się wydaje. Podczas gdy światu grozi ciemność, a całe królestwo liczy na nieujarzmioną i nieprzewidywalną moc Aliny, dziewczyna będzie musiała się zmierzyć z sekretami Griszów… i własnego serca.(źródło)

Podczas czytania tej książki nie dowierzałam, że napisała to Bardugo. Niby sam opis wydarzeń wydaje się w miarę ciekawy, ale na tym się wszystko kończy. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego kraj, który w „Szóstce wron” najbardziej mnie fascynował (Ravka), został tutaj tak nijako przedstawiony. Po lekturze całej książki „Cień i kość” wiem o nim naprawdę niewiele. Liczyłam, że w powieści, której akcja w całości w nim się dzieje, pojawią się jakieś nowe informacje. Jednak dowiedziałam się tylko tego, że istnieje coś takiego, jak Fałda Cienia i trzeba to zniszczyć. Żadnych ciekawych opisów dotyczących historii krainy, żadnych faktów o specyfice danej mocy, po prostu nic. To właśnie to mnie najbardziej rozczarowało – nie irracjonalni bohaterowie czy ich decyzje – ale właśnie brak rozwinięcia świata przedstawionego. W „Cieniu i kości” paradoksalnie najsłabszym elementem powieści jest dokładnie to, co gra największą rolę w „Szóstce wron”.

d2562f8332ab8900ea70ea4af6d13757Pod względem kreacji bohaterów w tej książce też nie jest za dobrze. Nasza główna postać żeńska, Alina to osoba bardzo irytująca. Już w pierwszym rozdziale wydawało mi się, że coś z nią nie tak, ale dopiero później utwierdziłam się w tym przekonaniu. Niestety, ta bohaterka została pozbawiona jakiejkolwiek logiki myślenia (na dobrą sprawę instynktu samozachowawczego też ma mało), co sprawia, że narracja prowadzona z jej punktu widzenia nie należy do najprzyjemniejszych. Jeśli do tego dodać resztę postaci, które stoją na podobnym poziomie, to sytuacja przedstawia się naprawdę źle. Pominę już Mala, przyjaciela z dzieciństwa głównej bohaterki i zajmę się wysuwającą na pierwszy plan osobą Darklinga. Kim on jest? Po przeczytaniu całości nadal nie jestem pewna. Czy to jakiś generał, czy po prostu bogaty szlachcic (ale na tyle, żeby mieszkać w zamku i być prawą ręką króla)? Jak pojawił się na samym początku książki, to liczyłam, że w kolejnych rozdziałach autorka coś więcej wyjaśni, ale niestety nie doczekałam się tego. Może na początek warto byłoby wiedzieć, czy Darkling to imię, czy nazwisko? Jeśli ktoś z Was czytał trylogię Grisza i zna odpowiedź na moje pytania to byłabym wdzięczna, jeśli napisze o tym w komentarzu, bo te kwestie naprawdę mnie ciekawią 🙂 Chociaż muszę przyznać, że ta postać jest jedną z dwóch w tej książce (oprócz Geni), które polubiłam, bo przynajmniej ma jakiś charakter.

Przejdźmy teraz do kwestii akcji. „Cień i kość” pod tym względem stoi całkiem nieźle. Dzieje się dość dużo (na dobrą sprawę nawet więcej, niż się spodziewałam), więc całość czyta się znośnie. Jak ktoś bardzo chce, to da się nawet w to wszystko wciągnąć. Nie jest to oczywiście taka akcja, jak w przypadku Wron (przepraszam za ciągłe porównania, ale one po prostu same się nasuwają), ale nie jest źle. Oczywiście, parę absurdów, które powstały za sprawą bezmyślnych bohaterów rzutują trochę na całość, ale jeśli ktoś przy czytaniu tej książki chce się po prostu rozerwać, to nie powinny one przeszkadzać.

cien_i_kosc_trylogia_grisza_tom_1_image1_287474Jak widzicie, rozczarowałam się okrutnie. „Cień i kość” pod praktycznie żadnym względem nie przypomina genialnej „Szóstki wron”. Można nawet stwierdzić, że jest jej dokładnym przeciwieństwem. W tej książce nie znajdziemy świetnego, rozbudowanego świata czy charyzmatycznych bohaterów. „Cień i kość” niczym nie wyróżnia się na tle podobnych młodzieżówek należących do gatunku fantasy. Jeśli tak, jak ja jesteście pod wrażeniem „Szóstki wron” i myśleliście, żeby sięgnąć po trylogię Grisza, nie róbcie tego. Może Was spotkać tylko wielkie rozczarowanie, nic więcej.

A jeśli nie czytaliście jeszcze żadnej powieści Bardugo, a kusi Was „Cień i kość”, to zapomnijcie o tym i sięgnijcie po „Szóstkę wron”, która jest milion razy lepsza 🙂


Czytaliście już jakąś książkę Bardugo? A może za Wami „Cień i kość”? Koniecznie dajcie znać w komentarzach 🙂