Ostatnio naszła mnie ochota na przeczytanie jakieś ambitniejszej lektury, niż zwykłe (mniej lub bardziej mądre) młodzieżówki. Planowałam ponowną lekturę „Światła, którego nie widać” A. Doerra, ale okazało się, że będzie mi dane przeczytać coś innego, bardziej świeżego. Dostałam bowiem wiadomość, że udało mi się wygrać pierwszy raz w życiu „Dziedzictwo Orchana” w konkursie u Olgi z Wielkiego Buka (do której swoją drogą serdecznie zapraszam, jeśli ktoś jeszcze jej nie zna – jest po prostu świetna). O tej książce wiedziałam tylko tyle, ile powiedziała Olga w swojej recenzji – opowiada o ludobójstwie Ormian. Był to temat zupełnie dla mnie nowy, nigdy nie czytałam powieści opisującej te wydarzenia. Od razu, gdy otrzymałam książkę zabrałam się do lektury. To, co otrzymałam, całkowicie przebiło moje oczekiwania.

Trochę o fabule : Kiedy dziadek Orchana zostaje znaleziony martwy, młody mężczyzna dziedziczy po nim rodzinną firmę specjalizującą się w tkaniu kilimów. Jednak w testamencie przedstawiciela szlachetnego rodu znajduje się więcej pytań niż odpowiedzi. Okazuje się bowiem, że Kemal pozostawił posiadłość rodzinną zupełnie obcej kobiecie przebywającej w domu starości w Los Angeles.
Orchan, próbując dociec motywów postępowania swojego przodka, kupuje bilet na najbliższy lot do Los Angeles. To w tym mieście odkryje tajemnicę głęboko skrywaną przez 90-letnią Sedę. W życiu Orchana nic już nie będzie takie sam22859573o. (źródło)

Wydarzenia opisane w tym zarysie fabuły stanowią tylko wprowadzenie do całej historii. Przez kilkadziesiąt początkowych stron poznajemy bohaterów i realia świata, w jakim żyją. Bardzo spodobał mi się ten zabieg. Nie zostajemy od razu „wrzuceni” do całej opowieści nie wiedząc, o co chodzi;  na początku poznajemy elementy kultury tureckiej i sposób myślenia ludzi tam mieszkających (co znacznie ułatwia dalszą lekturę).

Główny wątek tej książki zaczyna się, gdy przenosimy się w czasie do roku 1915. Śledzimy losy Lucine, młodej Ormianki mieszkającej wraz ze swoją rodziną w małej wsi. Jej spokojne dotychczas życie zostaje zakłócone przez wybuch wojny, w której Turcja również bierze czynny udział. Dziewczyna, jako przedstawicielka mniejszości narodowej spotyka się z coraz większą niechęcią ze strony społeczeństwa, która stopniowo doprowadza do tragedii dotyczącej nie tylko jej rodziny, ale większości Ormian mieszkających w tamtym czasie na terenie Turcji.

Nie spotkałam się jeszcze z żadną publikacją dotyczącą ludobójstwa Ormian w trakcie II wojny światowej. Ten temat był więc dla mnie całkowicie nowy. Sposób, w jaki ujęła go autorka, jest wręcz idealny. Aline Ohanesian pisząc o tak wielkiej tragedii, zachowała jednocześnie pewną delikatność i to ona powoduje, że pomimo trudnej i brutalnej tematyki tę książkę czyta się bardzo dobrze. Na pewno nie przyjemnie (bo co przyjemnego może być w czytaniu o krzywdzie ludzkiej?), ale język, którym jest napisana ta opowieść znacznie ułatwia nam odbiór tego, co pragnęła przekazać autorka.

Mimo że historia Orchana stanowi tak jakby tło do właściwej historii, jego wątek również został rozwinięty. Nie jest to sztucznie wymyślona postać, taka, która ma po prostu „zapchać” dziury fabularne. Ten bohater ma swoje własne poglądy, swój indywidualny sposób myślenia i – co najważniejsze – również swoją historię! Orchan też – chociaż żyje w czasach pokoju – swoje przeżył i te przeżycia znacznie wpłynęły na jego sposób życia. Czytając rozdziały z jego perspektywy, dowiadujemy się wielu faktów, które wraz z biegiem stron nabierają nowego, ważnego znaczenia. Niesamowicie zaskoczyło mnie takie potraktowanie tego bohatera i za to autorka ma u mnie wielki plus.

„Dziedzictwo Orchana” porusza niezwykle ważny temat, ale trochę zapomniany we współczesnym świecie. Wiele mówi się o różnych zbrodniach zarówno I, jak i II wojny światowej, a o ludobójstwie Ormian cisza. A jest ono „drugim po Holocauście najlepiej udokumentowanym i opisanym ludobójstwem dokonanym przez władze państwowe na grupie etnicznej w czasach nowożytnych” ! I naprawdę ci wszyscy ludzie, którzy wtedy zginęli, zasługują na to, by mówić o tej zbrodni.

94de9365-92cb-40ca-be9b-d183b03a38e6-png

Ta historia całkowicie pozbawiła mnie słów. Dosłownie, po skończeniu jej zupełnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Ten post piszę po paru dniach i nadal nie potrafię się zbyt dobrze wypowiedzieć. Ta książka całkowicie mną wstrząsnęła. Bardzo się cieszę, że udało mi się ją przeczytać, ponieważ na pewno zmieniła mój sposób patrzenia na świat. Wiem, że to sformułowanie brzmi trochę sztampowo, ale świetnie wyraża stan, w jakim się teraz znajduję. Wiąże się z tym fakt, że nie potrafię tej książki ocenić w skali od 1 do 10, tak jak to robię zazwyczaj w recenzjach. Po prostu nie wiem, jak to zrobić.

Podobnie, jak Olga z Wielkiego Buka uważam, że jest to lektura obowiązkowa. Nieważne, czy lubisz powieści historyczne, czy nie. „Dziedzictwo Orchana” po prostu trzeba przeczytać.