Lula i Rory są najlepszymi przyjaciółmi. Chodzą do tej samej szkoły, uwielbiają „Autostopem przez galaktykę”, a po lekcjach pasjami oglądają serial „Z Archiwum X”. Oboje czują, że odstają od reszty nastolatków. Łączy ich także trudna sytuacja rodzinna: mama Rory’ego pije, z kolei mama Luli odeszła dawno temu, zostawiając po sobie tylko kilka książek o aktorstwie. Wiedzą o sobie wszystko, do czasu gdy Lula odkryje, że Rory nie wspomniał jej o swoim awansie do szkolnej drużyny futbolowej, a przede wszystkim o swoim romansie z dużo starszym od siebie szefem, Andym. I to właśnie wtedy, gdy Lula zaczynała myśleć, że czuje do Rory’ego coś więcej… Nie wiedząc, kim jest bez najlepszego kumpla i kwestionując własną tożsamość seksualną, dziewczyna znika z miasteczka i wyrusza na poszukiwanie długo niewidzianej matki.(źródło)

Gdy zobaczyłam w zapowiedziach okładkę książki „Dziwna i taki jeden” wiedziałam, że chcę ją przeczytać. Mimo tego, że z reguły nie za bardzo mi po drodze z młodzieżowymi obyczajówkami, zaciekawił mnie opis obiecujący wątek LGBT.  Nie spotkałam się wcześniej z żadną pozycją, która dotyczyłaby go w bezpośredni sposób – zazwyczaj takie elementy miały mocno poboczne znaczenie. Nie żywiłam jednak żadnych specjalnych oczekiwań w stosunku do fabuły, liczyłam po prostu na przyjemną powieść wprowadzającą powiew świeżości właśnie z powodu grającego główną rolę motywu. Niestety, „Dziwna i taki jeden” nie dostarczyła mi w ogóle radości z poznawania nowej historii, a jedynie irytację i postępujące z każdą stroną uczucie znudzenia.

338537_dziwna-i-taki-jeden_600

Szczerze mówiąc, już od początkowych rozdziałów skutecznie zniechęciłam się do lektury. Pierwszym elementem, który mi nie pasował okazała się być główna bohaterka. Lula to po prostu kwintesencja tego, czego nienawidzę w postaciach żeńskich – jest niesamowicie egoistyczna, zadufana w sobie i przekonana o wyjątkowości swojego charakteru. Nie zauważa potrzeb innych, tylko cały czas zajmuje się sobą i – podejmując całkowicie irracjonalne decyzje – próbuje na siłę zwrócić na siebie uwagę. Bardzo szybko zaczęła mnie denerwować, ale im dalej brnęłam w tę powieść, tym gorzej się o niej czytało. Gdzieś około 130 strony autorka zdecydowała się właśnie dziewczynie przekazać prowadzenie narracji (zamiast zostawić ją w rękach Rory’ego). W ten sposób miałam jeszcze lepszy wgląd w jej warstwę emocjonalną, co niezbyt mnie ucieszyło. Dalsze rozdziały były przepełnione jej męczącymi, często pozbawionymi logiki rozważaniami, przez które momentami naprawdę ciężko było przebrnąć.

Ogółem kreacja bohaterów niezbyt udała się autorce tej książki. Wszystkie postacie drugoplanowe są jednowymiarowe, posiadają jedną albo dwie cechy charakterystyczne i na tym koniec. Więcej można dowiedzieć się tylko o Rorym i Luli, ale i tak nie można ich nazwać dobrze skonstruowanymi osobami. Przede wszystkim dla mnie byli oni całkowicie niewiarygodni i ciężko mi jest uwierzyć, że moi rówieśnicy w Stanach zachowują się tak, jak przedstawiła to Brothers. Przykład: w trakcie jednej z rozmów na samym początku książki Rory pyta się Luli, czy nie chciałaby w przyszłości zostać jego surogatką. Ona się zgadza, stawiając tylko warunek dotyczący imienia dziecka i stwierdza, że jej przyjaciel będzie świetnym ojcem. No proszę Was, czy to jest normalny temat rozmów siedemnastoletnich osób?

Kolejną kwestią, która denerwowała mnie w tej powieści, to duża ilość niepotrzebnych zupełnie informacji (wplecionych między dialogi) na temat seriali/filmów uwielbianych przez Rory’ego i Lulę. Oczywiście, nie mam nic przeciwko wyjaśnieniu paru kluczowych faktów dotyczących „Z Archiwum X”, ponieważ momentami były one niezbędne do zrozumienia toku myślenia tych bohaterów. Ale ile można? W trakcie niektórych rozdziałów napotykałam na ciągnące się na kilka stron opisy fabuły któregoś z kolei sezonu lub szczegółową charakterystykę postępowania jednej z głównych postaci. Takie fragmenty po prostu mnie nudziły, tym bardziej, że w większości te informacje zupełnie nie były potrzebne do pojęcia akcji książki.

24694256

Również wątek LGBT (który był głównym czynnikiem powodującym, że w ogóle sięgnęłam po „Dziwną i takiego jednego”) nie okazał się szczególnie zajmujący, chociaż bez wątpienia stanowił najważniejszy element tej powieści. Autorka opisała proces odnajdywania swojej tożsamości seksualnej, niepewność mu towarzyszącą i lokowanie swoich uczuć w różnych (często niewłaściwych) osobach. Zrobiła to w dość swobodny, przystępny sposób, jednak nie znajdziemy tu niczego odkrywczego. Główna linia fabularna jest raczej prosta, nie ma żadnych zaskakujących zwrotów akcji. Nie trzeba się nawet specjalnie starać, żeby bez problemu przewidzieć zakończenie.

Mimo że nie miałam przed lekturą żadnych konkretnych oczekiwań w stosunku do tej powieści, nie udało mi się spędzić przyjemnie czasu przy książce Meagan Brothers. „Dziwna i taki jeden” nie ma ani dobrze wykreowanych bohaterów, ani ciekawej fabuły. Poprowadzenie głównego wątku LGBT też nie dostarcza emocji. Historia Luli i Rory’ego nie przypadła mi gustu i zupełnie nie polecam Wam tego tytułu.


Słyszeliście o tej książce? Mieliście okazję ją czytać? A może chcecie to zrobić? Koniecznie dajcie znać w komentarzach 🙂

Wydawnictwo YA!

Wydawnictwo YA!