Jak mogliście się zorientować, jeśli jakiś czas już ze mną jesteście, nie za bardzo lubię powieści science-fiction. Czytanie o różnych maszynach, robotach, podbojach kosmosu nigdy nie sprawiało mi zbytniej przyjemności. Zdecydowałam się unikać takich książek i poświęcać swój czas na zapoznawanie się z tytułami, które bardziej wpisywały się w moje czytelnicze preferencje. W ciągu ostatnich kilku miesięcy parę razy postanowiłam odejść od tego ustalenia i sięgnąć po powieści, które można zakwalifikować jako młodzieżowe sci-fi. Pierwsza z nich – „W spojrzeniu wroga” (recenzja tutaj) średnio przypadła mi do gustu, jednak „Diabolika” , którą pochłonęłam parę tygodni temu bardzo mi się spodobała (recenzja). Z optymistycznym nastawieniem sięgnęłam więc po „Fobosa” , o którym było głośno w czasie jego premiery. Ta powieść zaciekawiła mnie bardzo samym konceptem – motyw reality show z akcją mającą miejsce w kosmosie zapowiadał coś naprawdę niecodziennego. Książkę Victora Dixena zabrałam ze sobą na jeden z pierwszych wakacyjnych wyjazdów i ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę! „Fobos” zaskoczył mnie do tego stopnia, że zaraz po powrocie zaopatrzyłam się w drugi tom serii. Stwierdziłam, że muszę też Wam o nim trochę opowiedzieć. W tym poście znajdziecie więc recenzję dwóch pierwszych części, oczywiście bez spoilerów 🙂
Léonor wchodzi na pokład statku kosmicznego. Doskonale pamięta moment, w którym zobaczyła ogłoszenie o naborze do programu „Genesis”, pierwszego reality show w kosmosie. Sześć dziewczyn i sześciu chłopaków wybranych w ogólnoświatowym castingu ma założyć pierwszą ludzką kolonię na Marsie. Będą poznawać się podczas sześciominutowych randek, by zdecydować, z kim założą rodzinę, gdy dotrą do celu.
Léonor uważa, że to jej jedyna szansa nie tylko na zdobycie sławy, ale i na lepsze życie. Przez całe dzieciństwo przechodziła od jednej rodziny zastępczej do drugiej. Nie ma nic do stracenia i zamierza rozegrać tę grę po swojemu.(źródło)
Największą zaletą całej serii Dixena jest z pewnością pomysł na stworzenie fabuły. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z żadną książką, w której można by było spotkać motyw reality show w kosmosie i byłam ciekawa, na ile autor wykorzysta potencjał tego konceptu. Okazało się, że zrobił to w idealny wręcz sposób.Odpowiednio rozbudował fabułę, wzbogacając ją o parę wątków pobocznych, które stanowią dodatkowy element historii. Zasady rządzące światem głównych bohaterów, czyli te stanowiące podstawę reality show zostały przedstawione czytelnikowi w przystępny sposób. Muszę przyznać, że jeszcze przed lekturą „Fobosa” bałam się, że motyw znalezienia miłości w drodze na Marsa zbyt przytłumi całą akcję i będzie grał wiodącą rolę. Na szczęście, autor zadbał o to, by życie kolejne wydarzenia wciągały nie tylko miłośników romansu, budując wiele intryg i wprowadzając liczne spiski.
Życie nastolatków na statku kosmicznym obserwujemy z kilku perspektyw. Główna bohaterka, Léonor jest jedną z narratorek całej historii, jednak dużą rolę grają też inne postacie. Często widzimy fragmenty życia na statku kosmicznym tak, jak obserwują to widzowie reality show w telewizji. Najciekawszym obrazem jest jednak ten skupiający się na działaniu producentów generalnych programu, a w szczególności kobiety, która tym wszystkim dowodzi. Okazuje się, że wcale nie jest ona taką osobą, jak się początkowo wydaje…
Dzięki takiemu podzieleniu narracji przedstawiona historia staje się o wiele bardziej intrygująca i wciągająca. Od obu części „Fobosa” po prostu nie da się oderwać! Losy bohaterów pochłaniają już od początkowych rozdziałów, nie wypuszczając czytelnika ani na chwilę. Kolejne strony przewracają się w mgnieniu oka, a zakończenie (zarówno pierwszego, jak i drugiego tomu) jest takim cliffhangerem, że od razu czuje się potrzebę natychmiastowego sięgnięcia po ciąg dalszy.
Dodatkowo całą historię ubarwia grono bardzo ciekawych postaci. Sześć dziewczyn i sześciu chłopaków wybranych w wyniku starannej selekcji wyrusza w podróż z nadziejami na lepszą przyszłość. Część z nich pragnie sławy, inni chcą uciec od zwykłej rzeczywistości, a reszta marzy po prostu o szczęśliwym życiu. Według założeń programu, każdy ich krok jest monitorowany i transmitowany na specjalnym kanale stworzonym na potrzeby programu „Genesis”. W trakcie sześciominutowych randek muszą poznać poszczególne osoby płci przeciwnej i zdecydować, z kim spędzą resztę życia i założą rodzinę po przybyciu na Marsa. Każda z postaci pochodzi z innego miejsca na Ziemi tak, że cała grupa tworzy zbieraninę różnorodną niemal pod każdym względem. Nie wszyscy zdobyli moją sympatię, jednak do grona bohaterów, których polubiłam z całą pewnością należy Léonor. To dziewczyna o mocnym charakterze, która jednak nie do końca jest przekonana co do słuszności swojej decyzji o udziale w programie. Narracja z jej perspektywy zupełnie mi nie przeszkadzała, a sama bohaterka rzadko działała na nerwy (przy czym o wiele częściej takie sytuacje miały miejsce na samym początku książki, później było znacznie lepiej).
Oba tomy w moim odczuciu utrzymane są na podobnym poziomie. W pierwszej części obserwujemy sam początek podróży na Marsa, w drugiej akcja nabiera bardziej konkretnego biegu. Bohaterowie spędzają ze sobą więcej czasu, powstają między nimi spory, które przeszkadzają im w mierzeniu się z poważną sytuacją, w której się znajdują. Nie mogę powiedzieć nic więcej, żeby nie zepsuć Wam radości z lektury. Trzeba podkreślić jedno: dzieje się naprawdę dużo, kolejnych wydarzeń nie sposób przewidzieć, a zakończenie sprawia, że ma się ochotę rwać włosy z głowy w oczekiwaniu na kontynuację 🙂
Ogromnie polecam Wam „Fobosa”, jeśli macie ochotę na niesztampową, ciekawie napisaną młodzieżówkę. Obie części tej serii niejednokrotnie zaskakują i wzbudzają skrajne emocje, nie pozwalając oderwać się ani na chwilę od lektury. Do sięgnięcia po powieści Dixena zachęcam nawet tych z Was, którzy nie są przekonani do elementów science-fiction w książkach dla młodzieży. Może mimo wcześniejszych uprzedzeń, tak jak ja wciągniecie się w losy bohaterów programu „Genesis”?
Słyszeliście już o tej serii? Czytaliście już ją czy może dopiero planujecie to zrobić? Koniecznie dajcie znać w komentarzach 🙂