Seria „Szklany tron” Sary J. Maas ma prawie tyle fanów, co wrogów. Ja zawsze byłam gdzieś pośrodku – doceniałam pomysł autorki na te powieści, jednak wraz z pojawieniem się kolejnych postaci całość coraz mniej przypadała mi do gustu. Pierwsze dwa tomy bardzo mi się spodobały, trzeci w ogóle do mnie nie trafił, ale czwarty był za to o wiele lepszy. Jednak po przeczytaniu „Dworu mgieł i furii” (recenzja niebawem) zauważyłam, że pani Maas pisze coraz lepiej. Z niecierpliwością czekałam więc na polską premierę „Imperium burz”, żeby przekonać się, czy w piątym tomie „Szklanego tronu” zakocham się tak bardzo, jak w drugiej części „Dworu”. Parę dni temu w końcu przyszła do mnie ta pięknie wydana przez wydawnictwo Uroboros powieść (spójrzcie tylko na niesamowitą okładkę <3 i, co dla mnie bardzo ważne, ten niełamiący się grzbiet :D) natychmiast zabrałam się do lektury. Bardzo wciągnęłam się w tę historię i dzięki temu to grube tomiszcze pochłonęłam dość szybko. Muszę stwierdzić, że jak na razie to właśnie ta część serii jest moją ulubioną. Już Wam mówię, dlaczego.

empire-of-thrones-ukRecenzja może zawierać spoilery z poprzednich tomów serii.

Droga do tronu Terrasenu dopiero się rozpoczęła. I choć młoda królowa z każdym dniem coraz lepiej poznaje potęgę swojej magii, to wie, że nie wygra wojny z Erawanem w pojedynkę. Nadszedł czas szukania sojuszników. Kto odpowie na jej wezwanie? I jaką cenę będzie skłonna zapłacić za zwycięstwo z siłami ciemności? (źródło)

„Imperium burz” to piąty tom i (nie licząc powieści o Chaolu, której premiera we wrześniu za granicą) prawdopodobnie przedostatni w tej serii. Poznajemy dalsze losy Aelin, Rowana, Aediona, Lysandry i wielu innych bohaterów. Przed nimi niebezpieczne poszukiwania kolejnych kluczy Wyrda, które są konieczne do pokonania króla Valgów pragnącego przejąć władzę nad Erileą. Oprócz tego głównego, najważniejszego celu mamy też wiele innych, z którymi nasi bohaterowie sami muszą się zmagać. Szczególnie wątki bohaterów drugoplanowych, które nie miały tak dużego znaczenia w poprzednich tomach, w tym stają się niezwykle istotne (ale o tym za chwilę).

Tak szczerze mówiąc, to akcja pierwszych trzech tomów serii nie płynęła zbyt szybko, zdarzały się momenty, w których się nudziłam (szczególnie w „Dziedziczce ognia”) Czwarty był nieco lepszy pod tym względem, ale to „Imperium burz” znacznie przeskakuje pozostałe części. W tej książce na żadnej stronie nie można narzekać na brak akcji. Sarah J. Maas nie pozwala czytelnikowi ani na chwilę odetchnąć, sprawiając, że tej powieści nie da się tak po prostu odłożyć na bok. Ja podczas lektury „Imperium” tak mocno wciągnęłam się w świat stworzony przez autorkę i wydarzenia, które następowały po sobie w mgnieniu oka, że praktycznie całkowicie straciłam kontakt z rzeczywistością.

Ta książka, podobnie jak „Dwór mgieł i furii” potwierdza, że Sarah J. Maas znacznie poprawiła swój warsztat pisarski. Widać to szczególnie dobrze przy kreacji bohaterów, którym poświęcę więcej czasu niż zwykle, bo jest wiele rzeczy, które chciałabym omówić (podzieliłam ich na dwójki, żeby łatwo i sprawnie to poszło :D)

Jeśli nie czytaliście jeszcze poprzednich tomów serii, a nie chcecie sobie ich zaspoilować, omińcie ten fragment aż do kolejnych kropek.

***

eos-coverZacznę od moich dwóch ulubionych, przez których obecność w ogóle sięgnęłam po tę książkę. Manon i Dorian. Nie jestem w stanie ująć w słowa, jak bardzo uwielbiam postać dziedziczki Skrzydlatych <3. Po tym, co wydarzyło się w „Imperium burz” pokochałam ją jeszcze bardziej. W tym tomie Manon nie jest już tylko bezwzględną i okrutną wiedźmą, ale zaczyna wykazywać bardziej „ludzkie” emocje. Czytając tę książkę tak wciągnęłam się w jej wątek, że najchętniej ominęłabym wszystko inne i czytała tylko o Manon ( dobra, może jeszcze o Dorianie ;D ). Jeśli chodzi o księcia – teraz już króla – to sprawy mają się podobnie. Jestem wielką fanką tej postaci od pierwszego tomu i trwam przy tym przez cały czas. Przez to, co wydarzyło się w poprzednim tomie, jego charakter ewoluował trochę w inną stronę. Przez to jestem jeszcze bardziej pełna uznania w stosunku do jego postaci. Należy do silnych bohaterów, którzy nie boją się powiedzieć własnego zdania. Podejmuje ryzykowne, choć w pełni zrozumiałe dla mnie decyzje, kierując się swoim przeczuciem. W pełni wpisuje się w mój gust.  Mam nadzieję, że w kolejnym tomie będzie go więcej razem z Manon 😀 (uwielbiam ich razem).

Teraz główna para serii, czyli Aelin i Rowan. Za nim nie przepadam od momentu, w którym się pojawił i na razie nie zmieniłam zdania. Co do Aelin – na pewno pałam do niej większą sympatią niż wtedy, gdy „była” Celaeną. Naprawdę doceniam jej inteligencję, spryt i umiejętność przewidywania (którą pokazała szczególnie w tym tomie). Moim zdaniem z części na część jest coraz lepiej. Mimo to mam w sobie jakąś blokadę – po prostu nie potrafię żywić do niej bezpośredniej sympatii. Zaskakuje mnie, doceniam jej poświęcenie, ale nie potrafię jej lubić. Zdarza się.

W tym tomie pokochałam natomiast dwójkę bohaterów, którzy niekoniecznie wzbudzali moją sympatię w poprzednich. Chodzi oczywiście o Lysandrę i Aediona. Szczególnie pozytywne uczucia żywię w stosunku do Lysandry. Po tym, co zrobiła w tej książce, jak bardzo starała się pomóc głównym bohaterom, nawet ryzykując własne życie…. Naprawdę zaimponowała mi swoim postępowaniem. Przekonałam się też do Aediona i jestem niesamowicie ciekawa, jak potoczy się jego (a może ich wspólny?) wątek w ostatniej części.

erilea-finalElide i Lorcan. Ją dobrze znamy z poprzedniego tomu, natomiast on pojawiał się tam tylko w paru momentach. Szczerze mówiąc, sama musiałam na początku przypominać sobie, kim Lorcan jest i co zrobił (taki wstyd :D). Miałam w stosunku do niego mieszane uczucia, a po zakończeniu już w ogóle nie wiem, co mam myśleć. Nie będę wnikać, o co dokładnie chodzi, dowiecie się po przeczytaniu. Elide w „Królowej cieni” była mi mocno obojętna i dalej taka pozostała. Mam nadzieję, że w kolejnej części pokaże trochę więcej charakteru i pozwoli w końcu się lubić.

***

Sami widzicie, jak różnorodni bohaterowie stworzeni przez Maas. Już dla nich samych warto sięgnąć po twórczość tej autorki, Jeśli lubicie wyraziste charaktery (a większość jej postaci właśnie takie posiada), powinniście być usatysfakcjonowani. Ja mam w stosunku do nich dość mieszane uczucia, które wynikają z faktu, że lubię ich wszystkich oprócz dwójki głównych postaci 😀 Pierwszy raz mam coś takiego i obawiam się, że to wrażenie pozostanie ze mną aż do końca serii. Jakimś cudem jednak nie wpływa to za bardzo na mój ogólny odbiór całości, którą o dziwo czytało mi się niezwykle przyjemnie 🙂

Niezwykle mocną stroną „Imperium burz” jest zakończenie. Jak to z książkami Sary J. Maas bywa, zupełnie się go nie domyśliłam.  Punkt kulminacyjny był naprawdę nieprzewidywalny, ale to, co stało się w ostatnim rozdziale całkowicie pozbawiło mnie słów. Pozostaje tylko czekać na kolejny (ostatni??) tom, który prawdopodobnie dopiero za ponad rok, bo wcześniej ukarze się książka o Chaolu („Tower of Dawn”). Trochę szkoda, że musimy czekać tak długo, a po tym, co Maas zrobiła będzie to bardzo trudne 🙂

szklany-tron-tom-5-imperium-burz-b-iext48602800Podsumowując: „Imperium burz” to jak na razie mój ulubiony tom serii „Szklany tron”. To świetna, wciągająca powieść z charyzmatycznymi bohaterami, którzy na długo zapadają w pamięć. Jeśli jeszcze nie czytaliście niczego autorstwa Sary J. Maas, to naprawdę gorąco Wam polecam jej książki. Chociaż jak dla mnie jej druga seria „Dwór cierni i róż” jest nieco lepsza, ale to już kwestia gustu. Zarówno jednn, jak i drugi cykl zapewnia wiele emocji i niezapomnianych wrażeń. Czego chcieć więcej?

Jeszcze taka mała uwaga: jeśli nie przeczytaliście nowelek do tej serii (od paru miesięcy są wydane w jednym tomie pod tytułem „Zabójczyni”), to polecam zrobić to przed lekturą „Imperium burz”. Pojawiają się tutaj niektóre postacie w nich występujące, więc łatwiej będzie się Wam zorientować, o kogo chodzi 🙂

Co sądzicie o serii „Szklany tron”? Czytaliście już „Imperium burz”? Które postacie najbardziej lubicie? Koniecznie dajcie znać w komentarzach, jestem bardzo ciekawa Waszych opinii.


Za egzemplarz „Imperium burz” bardzo dziękuję wydawnictwu Uroboros.

logo_uroboros