Prawdopodobnie nie zdecydowałabym się sięgnąć po „Młody świat”, gdyby nie fakt, że autor tej książki jest znanym reżyserem filmów takich jak „Zmierzch: Księżyc w nowiu”, „American Pie” i „Złoty kompas”. Byłam bardzo ciekawa, jaki okaże się literacki debiut Chrisa Weitza, klasyfikowany jako postapokaliptyczna powieść młodzieżowa. Opis fabuły zapowiadał ciekawą historię, więc bez wahania zaczęłam czytać „Młody świat”. I choć nie do końca był on tym, czego się spodziewałam, to myślę, że fani tego rodzaju powieści mogą się dobrze bawić przy lekturze.

Tajemnicza epidemia zmiotła z powierzchni Ziemi dorosłych i dzieci, oszczędzając jedynie nastolatków. By przetrwać w chylącym się ku upadkowi świecie, młodzi łączą się w plemiona. Jefferson, mimowolny przywódca grupy zamieszkującej okolice Placu Waszyngtona, oraz Donna – obiekt jego skrywanej miłości – każdego dnia stawiają czoła niebezpieczeństwom postapokaliptycznego chaosu, świadomi, że ich dni są policzone.

Gdy jeden ze współplemieńców wpada na trop lekarstwa, które pozwoli im się wymknąć nieuchronnej śmierci, pięcioro nastolatków wyrusza na ryzykowną ekspedycję. W drodze do celu będą musieli pokonać terytoria opanowane przez gangi, fanatyków i bojówki; ich wędrówkę będą znaczyły wymiany ognia, ucieczki, cierpienie i śmierć. Czy młodym bohaterom uda się ocalić wymierającą populację? Jakie mroczne zakamarki ludzkiej psychiki odkryją podczas tej ryzykownej eskapady? (źródło)

Chociaż pierwotny zarys historii do niesamowicie oryginalnych nie należy (podobny można znaleźć chociażby w serii „Gone” Michaela Granta) to trzeba przyznać, że autor ciekawie go rozbudował. Całą fabułę pociągnął w nieco innym kierunku, niż początkowo mi się wydawało, przez co kolejne wydarzenia były dla mnie w pewnym stopniu zaskakujące. Zadbał również o liczne zwroty akcji, uniemożliwiając nudzenie się podczas lektury. Nie można narzekać na monotonię – cały czas coś się dzieje, a w większości wypadków zupełnie nie da się przewidzieć tego, co będzie miało miejsce w kolejnym rozdziale.

chw_tyw_intext01

Jednak mimo tego, co napisałam wyżej, ciężko mi było się wciągnąć w fabułę. Nie jestem pewna, co o tym zdecydowało, ale pierwsze pół książki czytałam zupełnie niezaangażowana w wydarzenia. Nie byłam przekonana co do sensu niektórych decyzji bohaterów i słuszności całej ich eskapady. Na szczęście, wszystko stopniowo zaczęło się składać w logiczną całość i stało się bardziej przejrzyste. Samą końcówkę powieści przeczytałam jednym tchem, niemalże bojąc się o dalsze losy bohaterów.

No właśnie… O postaciach stworzonych przez Weitza też muszę trochę powiedzieć. Główną rolę gra dwoje z nich – Jefferson i Donna – i to właśnie oni na przemian są narratorami całej opowieści. Mam wrażenie, że zostali oni wykreowani dość typowo – nie zaskakują żadnymi wyjątkowymi cechami charakteru. Muszę przyznać, że wzbudzili oni we mnie nieco mieszane uczucia. O ile chłopaka nawet polubiłam, to Donna niesamowicie mnie męczyła swoim rozmyślaniami, które często nie miały zbyt dużego sensu. W swoim zachowaniu przez pierwszą połowę książki była tak irytująca, że ciężko było mi wytrzymać momenty przedstawione z jej punktu widzenia.

Oprócz tego, że w poszczególnych rozdziałach zmianie ulegał narrator, to jeszcze sama ich forma się różniła. Fragmenty opowiadane z perspektywy Jeffersona miały normalną budowę – taką, jak we wszystkich powieściach, w których pojawia się narracja pierwszoosobowa. Natomiast te, w których przedstawiono punkt widzenia Donny były takie bardziej „scenariuszowe” jeśli wiecie, o co mi chodzi. Widać to było w sposobie zamieszczenia dialogów – każda kolejna wypowiedź była poprzedzona umieszczonym linijkę wcześniej imieniem bohatera, który daną kwestię wypowiadał. Nie uważam tego jednak za wadę, ponieważ taka różnica zapobiegała pogubieniu się w tym, z czyją perspektywą ma się w danym momencie do czynienia. Na samym początku lektury taki zapis wydawał mi się dziwny, ale szybko się przyzwyczaiłam i przestałam zwracać na to uwagę.

18774016

Jednym z najciekawszych elementów „Młodego świata” jest przestawiona w tej książce wizja społeczeństwa po apokalipsie. Autor opisał poszczególne zachowania różnych osób w sposób tak realistyczny, że czasami naprawdę można było poczuć strach na myśl co by było, gdy takie wydarzenie faktycznie miało kiedyś miejsce. Świat opisany w tej powieści jest brutalny, pełen ludzi, którzy pozbawieni celu w życiu są zdolni do wszystkiego, żeby tylko dłużej przeżyć. Nikt z nich nie waha się przed zabiciem drugiej osoby, jeśli tylko może to przynieść jakąś korzyść. Dni każdego są policzone, więc nie ma nic do stracenia…

Debiut Chrisa Weitza oceniam jako dość udany. Oczywiście, nie wszystkie elementy przedstawione w „Młodym świecie” przypadły mi do gustu, jednak uważam, że warto tę książkę przeczytać. Wszyscy fani postapokaliptycznych historii i osoby, którym podobała się seria „Gone” Michaela Granta w moim odczuciu powinny być usatysfakcjonowane lekturą. Mnie pozostaje tylko czekać na kolejny tom, który na pewno przeczytam (po takim zakończeniu, jakie zaserwował czytelnikom Weitz jestem bardzo ciekawa dalszych losów tych postaci).

Zapraszam na konkurs, w którym można wygrać zestaw zawierający „Młody świat”!


Mieliście okazję już czytać tę powieść? Co o niej sądzicie? A może dopiero planujecie to zrobić? Koniecznie dajcie znać w komentarzach 🙂