Już długo zbierałam się do przeczytania „Osobliwego domu pani Peregine”. I wcale nie dlatego, że zachęcał mnie opis fabuły. Wręcz przeciwnie, to właśnie zarys akcji najbardziej mnie zniechęcał do sięgnięcia po książkę Ransoma Riggsa. Byłam do niej jeszcze bardziej sceptycznie nastawiona, gdy zobaczyłam napisy z tyłu okładki. „Osobliwy dom…” miał być „trzymającym w napięciu thrillerem” pełnym „niesamowitych zwrotów akcji”, „klimatu grozy” i „cokolwiek osobliwych” postaci. Ta powieść miała „pochłonąć mnie bez reszty”. Niestety, tak się nie stało.

Przybliżę Wam krótko zarys fabuły. Nastoletni Jacob jest świadkiem śmierci swojego dziadka, który uznawany był przez resztę rodziny za wariata. Chłopak na miejscu zbrodni jako jedyny zauważa potwora i uznaje go za mordercę dziadka. Oczywiście, nikt mu nie wierzy i Jacob w końcu zostaje uznany za osobę z problemami psychicznymi. Nie daje mu jednak spokoju to, co zobaczył i postanawia dowiedzieć się więcej o przeszłości dziadka. Trafia na wyspę, gdzie poszukuje sierocińca prowadzonego przez panią Peregrine. Poznawanie historii okazuje się jednak o wiele bardziej niebezpieczne, niż początkowo przypuszczał.

osobliwy_dom_pani_peregrine01Szczerze? Mimo mojego sceptycznego nastawienia bardzo spodobało mi się pierwsze 100 stron książki. Polubiłam głównego bohatera i byłam w stanie chociaż częściowo zrozumieć jego postępowanie. Współczułam mu niezrozumienia ze strony otoczenia i rodziny. Jednak im dalej biegła akcja powieści, tym bardziej byłam zirytowana. To, co na początku zapowiadało się na świetną, nieprzewidywalną historię stało się niezwykle nużące. Moja sympatia do Jacoba wyparowała tak szybko, jak się pojawiła. Jego tok myślenia okazał się tak dziwny i dziecinny specyficzny, że miałam wrażenie, że czytam opowieść o 10-letnim, a nie 16-letnim chłopcu. Niestety, mimo początkowego dobrego wrażenia spowodowanego jego osobą nie potrafię się zbyt pozytywnie wypowiedzieć o tej postaci.
Pozostałe postacie, które miały być „osobliwe” i wyjątkowe również nie skradły mojego serca. Jedyna różnica między nimi a milionami innych bohaterów powieści młodzieżowych wynikała z ich niezwykłych zdolności (a były one dość różnorodne). Jeśli chodzi o charakter to praktycznie żadna z nich nie sprawiła, żebym jakoś szczególnie ją zapamiętała. Chociaż ujęła mnie Claire – „tylnousta” dziewczynka z dość ciekawym sposobem…ehm..pożywiania się? Możecie zobaczyć ją w jednym z zwiastunów ekranizacji książki – taka mała dziewczynka z lokami 🙂

217972_mala-dziwna-dziewczynka

Obiecywanych „niezwykłych zwrotów akcji” nie zaobserwowałam. Tak naprawdę coś zaczęło się dziać dopiero na około 100 stron przed końcem, reszta objętości tej książki skupiała się głównie na spotkaniach głównego bohatera z dziećmi mieszkającymi w sierocińcu. Może to się wydawać ciekawe, ale według mnie znacznie spowolniało akcję, a tym samym sprawiało, że nie pałałam zbyt dużą chęcią do kontynuowania całej historii. Jednak dokończyłam ją z nadzieją, że coś jednak mnie zaskoczy. I jeśli chodzi o pozytywne zaskoczenia to niestety szukałam ich na próżno.

Kolejna kwestia: obiecywany klimat grozy. Natrafiłam już na wiele recenzji „Osobliwego domu…” i wiedziałam jeszcze przed lekturą, że nie ma co się go spodziewać. Jedną rzeczą, która mogłaby być uznana za „mroczną” były fotografie. Bardzo spodobało mi się umieszczenie ich między określonymi stronami książki. Był one na pewno ciekawostką, ale nie czymś, czego można by było się w jakikolwiek sposób bać.

Po przeczytaniu tej książki nasuwa mi się porównanie do pierwszej części Harry’ego Pottera. Oczywiście książki pani Rowling są o wiele bardziej przemyślane i mają znacznie lepiej przygotowane postacie, ale chciałabym zwrócić uwagę na styl pisania obu powieści. Gdy byłam młodsza i pierwszy raz sięgnęłam po „Harry’ego Pottera i Kamień Filozoficzny” byłam naprawdę oczarowana tą powieścią. Całkowicie pochłonął mnie wykreowany przez autorkę świat i pragnęłam jak najszybciej sięgnąć po kolejne tomy. Niestety, kiedy niedawno chciałam sobie odświeżyć tę książkę, moje wrażenia nie były już takie pozytywne. Zachowanie bohaterów wydawało mi się zbyt dziecinne, dialogi między nimi zbyt infantylne (chodzi mi tylko o pierwsze dwie części serii). Podobne odczucia mam w związku z „Osobliwym domem pani Peregrine”. Myślę, że ta powieść jest prawdopodobnie jak najbardziej ok, jednak chyba po prostu jestem już na tego typu literaturę za stara. Wydaje mi się, że gdybym sięgnęła po tę książkę 5-6 lat wcześniej, miałabym o niej zupełnie inne zdanie. 7730487-3

Podsumowując: „Osobliwy dom pani Peregrine” to powieść, która nie sprostała moim chyba zbyt wygórowanym oczekiwaniom. Spodziewałam się ciekawej lektury z obiecywanymi zwrotami akcji i nieszablonowymi bohaterami. Niestety, nie spodobała mi się za bardzo ta książka, ale – jak już wspomniałam – wydaje mi się, że wynika do z faktu, że docelową grupą czytelników tej powieści są dzieci, nie starsi czytelnicy.. Nie zmienia to faktu, że planuję obejrzeć jej ekranizację (która chyba już jest w polskich kinach?). Mam nadzieję, że okaże się ona lepsza od książki (a to zdarza się niezwykle rzadko). Reżyserem jest Tim Burton, a tytułową postać gra Eva Green, więc moja nadzieja co do tego filmu jest jak najbardziej wytłumaczalna 🙂

Czytaliście już „Osobliwy dom pani Peregrine”? Co sądzicie o tej książce? Zamierzacie obejrzeć ekranizację?