Nie wiem, dlaczego zdecydowałam się sięgnąć po „Pocałunek zdrajcy”. Może to kwestia opisu, który wydał mi się całkiem intrygujący albo niewątpliwie przykuwającej wzrok okładki? Po prostu od razu wiedziałam, że chcę ją przeczytać, mimo że nigdy wcześniej nie słyszałam ani o autorce, ani o samej książce. Między innymi właśnie z tego powodu nie miałam żadnych specjalnych oczekiwań odnośnie tej powieści. Spodziewałam się średniej młodzieżówki z elementami romansu, osadzonej w fantastycznym świecie. Dalej nie mogę uwierzyć w to, jak mogłam tak nie docenić potencjału, których krył się w historii stworzonej przez Erin Beaty. „Pocałunek zdrajcy” absolutnie mnie zaskoczył i muszę szczerze przyznać, że całkowicie zakochałam się w tej powieści. W takim razie co takiego niecodziennego w niej znalazłam?

Królestwo na krawędzi wojny.
Dziewczyna, która nie chce wyjść za mąż.
Żołnierz, który musi udowodnić swoją wartość.
Sage Fowler, w której ojciec rozbudził pasję do książek i której wpajał, że sama może decydować o sobie, jest inteligentna, odważna i nie zamierza wychodzić za mąż. Przyjmuje więc propozycję swatki i zaczyna szpiegować potencjalnych kandydatów na mężów dla wpływowych panien. Kiedy podczas jednej z tajnych misji spotyka księcia, sprawy się komplikują. (źródło)

Sam opis nie obiecuje zbyt wyróżniającej się na tle innych podobnych książek fabuły. Sugeruje tylko, że główna bohaterka będzie nieco inną postacią w stosunku do tych, które często obserwujemy w literaturze młodzieżowej. Zapowiada też romans i na dobrą sprawę to wszystko. Nie wspomina ani słowem o tym, jak wiele intryg znajdziemy w tej historii. Nie mówi też o wątku politycznym i emocjonujących zwrotach akcji, które napotyka się w trakcie lektury. Jeśli przeczytacie sam opis i wyda się on Wam taki typowy i schematyczny, w żadnym wypadku nie rezygnujcie z sięgania po tę powieść. „Pocałunek zdrajcy” to bowiem coś o wiele lepszego, niż romans fantasy.

29346870

Jedną z najlepszych stron tej książki jest akcja, którą przedstawiła w niej autorka. Praktycznie od samego początku wydarzenia naprawdę wciągają, przez co bardzo trudno po prostu odłożyć ją na bok (dla mnie było to niemożliwe). Wszystko przez intrygi i spiski składające się na tę historię. Jest ich całe mnóstwo i czasami bardzo trudno było mi się zorientować, co jest prawdą, a co tylko grą. Jak już wcześniej wspomniałam, w „Pocałunku zdrajcy” znalazł się dość mocno rozbudowany wątek polityczny, który gra jedną z ważniejszych ról w tej powieści. W królestwie będącym głównym miejscem akcji sytuacja jest nie do końca stabilna i wśród niektórych możnowładców rośnie pragnienie władzy. Ich potencjalnemu porozumieniu próbują zapobiec zwolennicy króla, jednak cała sytuacja okazuje się być o wiele bardziej złożona, niż się początkowo wydawało.

Zaczynając lekturę tej książki zupełnie nie spodziewałam się, jak wiele emocji mi ona dostarczy. Autorka zaserwowała czytelnikom klika tak nieprzewidywalnych zwrotów akcji, że wielokrotnie ciężko mi było uwierzyć w to, co się właśnie stało. Szczególnie jeden, chyba najważniejszy dla całej powieść plot-twist sprawił, że musiałam zbierać szczękę z podłogi. Zaraz po tym, jak dotarło do mnie to, co się stało, cofnęłam się  o kilka rozdziałów próbując szukać czegoś, czego nie zauważyłam. Okazało się jednak, że Beaty po mistrzowsku udało się tak skonstruować tę opowieść, że zupełnie nie domyśliłam się tego, co planowała zrobić. Ma u mnie za to ogromny plus.

Muszę oczywiście wspomnieć też trochę o bohaterach, bo sposób ich wykreowania również zasługuje na uznanie (szczególnie, jeśli chodzi o postacie męskie <3). W stosunku do Sage w kilku początkowych rozdziałach miałam nieco mieszane uczucia. Trochę mnie irytowała swoim zachowaniem i dziwnymi decyzjami, które podejmowała. Na szczęście wraz z rozwojem fabuły ewoluowała w bardzo dobry sposób i dała się lubić. Zupełnie inna sytuacja miała miejsce, jeśli chodzi o bohaterów męskich. Większość z nich przypadła mi do gustu już od pierwszych chwil, chociaż szczególnie dobrze czytało mi się o dwóch postaciach – Charliem i Quinnie. Jak ja ich obu uwielbiam <3

Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, czym zawodowo zajmuje się autorka tej książki. Erin Beaty jest ekspertem od broni rakietowej i służyła w marynarce jako oficer do spraw obronności. Interesujące, prawda? Dziwi to tym bardziej po przeczytaniu stworzonej przez nią powieści. W życiu nie wpadłabym na to, jakie jest wykształcenie autorki biorąc pod uwagę to, w jak delikatny i uroczy sposób stworzyła w „Pocałunku zdrajcy” wątek miłosny. Czytałam z czystą przyjemnością każdy fragment mu poświęcony i jestem ciągle pod wrażeniem. Zdecydowanie w tej powieści znajduje się jeden z lepszych tego typu elementów, z jakim miałam ostatnio do czynienia. Rozwiązanie, jakie wybrała Beaty w trakcie jego tworzenia jest stanowczo dość nietypowe, ale więcej już Wam nie zdradzę. Warto sięgnąć po tę książkę chociażby z powodu tego wątku, na pewno nie będziecie żałować 🙂

pocalunek-zdrajcy-hires-400x600

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepiła. Kwestią, która mnie lekko irytowała podczas lektury tej powieści była ilość i objętość rozdziałów. Około 470 stron, które liczy sobie cała książka, zostało podzielone na nieco ponad 90 rozdziałów. Średnio każdy z nich ma mniej więcej 5 stron, co moim zdaniem jest za mało. W wielu momentach przez tak krótki czas nie zdążyło się nic wyjaśnić, a już następował przeskok do kolejnego wydarzenia. Zmniejszenie ich liczby moim zdaniem byłoby bezapelacyjnie lepszym rozwiązaniem, ale mówi się trudno… .

„Pocałunek zdrajcy” był dla mnie ogromnym pozytywnym zaskoczeniem. Zupełnie nie przewidywałam, że ta powieść okaże się tak dobrze skonstruowaną historią nie tylko ze świetnie napisanym wątkiem miłosnym, ale również z masą intryg, zagadek i zwrotów akcji. Jestem pewna, że sięgnę po nią jeszcze nie raz, żeby spróbować lepiej wychwycić wszystkie niuanse fabuły oraz pozachwycać się niektórymi jej elementami.

Polecam tę powieść z czystym sercem wszystkim, którym podobały się takie powieści jak „Fałszywy pocałunek” Mary E. Pearson, „Posępna litość” Robin LaFevers, „Królowa Tearlingu” Eriki Johansen czy nawet wspomniana na okładce seria „Rywalki” Kiery Cass. Wielbicielki takiej lżejszej, bardziej „dziewczęcej” fantastyki nie powinny odłożyć „Pocałunku zdrajcy” rozczarowane 🙂


Słyszeliście już o tej powieści? Macie zamiar ją przeczytać czy może już to zrobiliście? Koniecznie dajcie znać w komentarzach 🙂

Wydawnictwo Jaguar

Wydawnictwo Jaguar