„Imperium ognia”, czyli pierwszy tom serii „Ember in the Ashes” jest dla mnie szczególną książką. To właśnie jej, już ponad rok temu (ten czas tak szybko leci…) poświęciłam moją pierwszą recenzję na tym blogu. Była ona chyba najbardziej pozytywnym zaskoczeniem ostatnich wakacji i wprost nie mogłam się doczekać kontynuacji. Pojawiła się ona na naszym rynku książkowym stosunkowo niedawno, ale niestety nie udało mi się jej przeczytać zaraz po premierze. Przesyłka z „Pochodnią w mroku” dotarła do mnie dopiero parę dni temu i od razu po jej otrzymaniu zabrałam się za lekturę. Moje oczekiwania w stosunku do tego tomu były bardzo duże ze względu na to, na jakim wysokim poziomie stała pierwsza część. Wszystkie z nich jednak zostały spełnione, a ja już po paru stronach całkowicie zagłębiłam się w historii Lai i Eliasa.

ember-in-the-ashes-pochodnia-w-mroku

Nie będę umieszczać tutaj opisu wydarzeń, żeby nie zaspoilerować niczego osobom, które jeszcze nie czytały „Imperium ognia”. Ogólny zarys fabuły pierwszego tomu możecie znaleźć w mojej opinii tutaj. Akcja „Pochodni w mroku” rozpoczyna się od razu po zakończeniu poprzedniej części. Nie zastosowano w niej żadnego przeskoku czasowego, więc od razu wpadamy w wir kolejnych zdarzeń. Zanim sięgnęłam po tę książkę obawiałam się, że nie będę pamiętać wszystkich szczegółów z „Imperium ognia”, ponieważ czytałam je ponad rok temu. Nic takiego nie miało miejsca. Po przeczytaniu kilku początkowych stron wszystkie elementy układanki trafiły na swoje miejsce i nie miałam absolutnie żadnego problemu ze wciągnięciem się w fabułę.

Już od samego początku w „Pochodni w mroku” dzieje się bardzo dużo. Akcja goni akcję, cały czas historia trzyma w napięciu i naprawdę bardzo ciężko się od niej oderwać. Narracja – podobnie jak w przypadku pierwszego tomu – została podzielona między bohaterów. W porównaniu z poprzednią częścią występuje jednak wyraźna różnica – poznajemy punkt widzenia nie tylko Lai i Eliasa, ale też Heleny, która zaczyna w tej części grać ważniejszą rolę. Taki zabieg zapewnia większą wielowątkowość fabuły – czytamy o losach różnych postaci i widzimy je z kilku punktów widzenia.

Jeśli już jesteśmy przy bohaterach, to nie sposób nie napisać na ich temat paru słów. W tej części w bardzo korzystny sposób rozwinęła się postać, która nie wzbudzała zbyt wiele mojej sympatii w poprzednim tomie – Laia. W „Imperium ognia” jej zachowanie było momentami niesamowicie naiwne i nie za bardzo miałam ochotę czytać rozdziały przedstawione z jej perspektywy. Na szczęście, w trakcie lektury „Pochodni w mroku” ten problem całkowicie znikł i zaczęłam nawet lubić Laię. Z pewnością teraz zachowywała się o wiele bardziej racjonalnie, chociaż do ideału ciągle jej daleko. Generalnie nie irytowała mnie, co już można zaliczyć na plus.

61vijfkfpdl-_sx324_bo1204203200_

Za to drugi z głównych bohaterów – Elias – nadrobił z nawiązką nijakość Lai. Po prostu uwielbiam tego chłopaka <3 Ma wszystkie niezbędne cechy, które czynią go w moim odczuciu idealną postacią. Nie będę się na ten temat rozpisywać, ale jego zachowanie w stosunku do innych ludzi, sposób, w jaki stara się o wszystkich dbać są cudowne. O ile w pierwszym tomie niektóre jego rozważania mnie nie przekonywały, to teraz uległo to znacznej zmianie. Mogę czytać o Eliasie w nieskończoność i liczę, że autorka poprowadzi jego losy w jak najciekawszy sposób.

W tej powieści warto docenić też bohaterów drugoplanowych. Tahir stworzyła grono naprawdę tajemniczych, wielowymiarowych postaci, o których świetnie się czyta. Moi faworyci, których oceniam jako jednych z najlepiej wykreowanych osób w tej serii – mimo że należą do antagonistów – to Keris Veturia i Avitas Harper. O ile komendantkę można kojarzyć z poprzedniego tomu, to Harper jest bohaterem, który został wprowadzony dopiero w „Pochodni w mroku”. Oboje mają wiele tajemnic, a ich działania są trudne do rozszyfrowania. Już nie mogę się doczekać, żeby poznać część sekretów, które ukrywają nie tylko ci bohaterowie, ale także wielu innych!

Serię „Ember in the Ashes” uwielbiam jeszcze z jednego powodu – autorka stworzyła w niej genialny świat. Jest on stylizowany trochę na Imperium Rzymskie, ale zawiera też sporo elementów, których nie potrafię przypasować do żadnego innego państwa czy epoki. Klimat tej serii jest po prostu niesamowity, również jedyny w swoim rodzaju. W trakcie czytania można całkowicie zatopić się w lekturze i zapomnieć o całym świecie, zatracając się w orientalnej atmosferze stworzonej przez Tahir. Coraz większy udział w fabule ma wątek magiczny. On także jest wyjątkowy, ponieważ dużą rolę w powieści grają istoty rzadko spotykane w literaturze fantastycznej. Naszym bohaterom towarzyszą dżinny, ghule i ifryty, z którymi nie spotkałam się jeszcze w żadnej powieści tego gatunku. Bardzo się cieszę, że autorka w swojej serii postawiła na nieszablonowe rozwiązania, które są ewidentnie bardzo dużym plusem jej książek.

pochodnia-w-mroku

W „Pochodni w mroku” znajdziemy też wątek miłosny, stanowiący kontynuację tego, co działo się w poprzedniej części. Muszę przyznać, że jakoś nie jestem do niego przekonana. Bohaterowie, których dotyczy, średnio mi do siebie pasują i na razie nie należę do fanów ich relacji. Może w kolejnym tomie, kiedy autorka tę kwestię rozwinie, moje zdanie się zmieni? Nie jest to jednak aspekt na tyle ważny, by w jakikolwiek sposób zaważał na mojej ocenie tej książki.

Jak widzicie, mimo wysoko postawionej poprzeczki kontynuacja serii „Ember in the Ashes” spełniła wszystkie moje oczekiwania. Zakochałam się w historii stworzonej przez Sabę Tahir i na tę chwilę trafia ona do grona moich ulubionych powieści fantasy. Jeśli szukacie książek z wyjątkowym, silnie wyczuwalnym klimatem, genialnymi bohaterami i wciągającą, nieprzewidywalną fabułą, to koniecznie sięgnijcie po tę serię. Szczerze polecam <3

Mieliście okazję czytać któryś z tomów? Co sądzicie? Koniecznie dajcie znać w komentarzach 🙂

Za możliwość przeczytania „Pochodni w mroku” dziękuję wydawnictwu Akurat.

286868_akurat_700