Trylogia Klątwy Danielle L. Jensen to z pewnością jedna z ciekawszych serii młodzieżowych ostatnich lat. Wyróżnia się na tle innych podobnych powieści wieloma aspektami, ale najbardziej niezwykłym z nich jest obecność trolli. Stanowią one podstawę całej historii oraz czynią ją tak świeżą i wciągającą. Początkowe dwa tomy serii były moim pierwszym spotkaniem z takim istotami w literaturze i – jak się później okazało – było to spotkanie jak najbardziej udane. Kilka miesięcy temu, kiedy skończyłam czytać „Ukrytą łowczynię”, rozpoczęłam pełne niepewności oczekiwanie na polską premierę trzeciego tomu serii. Zbierał on skrajnie różne opinie za granicą i zastanawiałam się, jakie będą moje odczucia po lekturze finalnej części trylogii. Teraz „Waleczna czarownica” już za mną i powiem Wam jedno: to naprawdę niewiarygodne zakończenie serii!

Cécile i Tristan dokonali już niemożliwego, ale przed nimi jeszcze największe wyzwanie – pokonanie zła, które sami uwolnili. Szukając sposobu na ocalenie mieszkańców Wyspy i wyzwolenie trolli spod władzy tyrana, Cécile i Tristan muszą też walczyć z tymi, którzy pragną ich śmierci. Aby zwyciężyć, będą musieli postawić wszystko na jedną kartę. Ale to może nie wystarczyć. Oboje zaciągnęli długi, a koszt ich spłaty może się okazać wyższy, niż kiedykolwiek sobie wyobrażali. (źródło)

klatwa-tom-3-waleczna-czarownica-b-iext46563402Fabuła „Ukrytej łowczyni” urwała się w takim momencie, że po prostu nie mogłam się doczekać, żeby dowiedzieć się, jak pani Jensen zakończy tę trylogię. Już od pierwszych stron „Walecznej czarownicy” można poznać, że jest ona ostatnim tomem serii. Autorka skumulowała w tej powieści niesamowitą wręcz ilość akcji. Nie ma tutaj strony, na której nic by się nie działo. Fabuła mknie do przodu z prędkością światła to tego stopnia, że musiałam zwrócić bardzo dużą uwagę na to, co w danym momencie czytam, żeby nie zgubić wątku. Dzieje się tu o wiele więcej, niż w poprzednich częściach. Jednak szczerze mówiąc, czasami odczuwałam wrażenie, że jest tego aż za dużo. Czułam się po prostu zmęczona tak wartkim tempem akcji i to sprawiło, że podczas czytania pierwszej połowy książki musiałam na chwilę odłożyć „Waleczną czarownicę”, żeby odsapnąć. Po ok. 150 stronach przestało mi już to jednak przeszkadzać i to właśnie wtedy całkowicie wciągnęłam się w tę historię i pozostałam przy niej aż do ostatniej strony.

Wydarzenia, które obserwowaliśmy pod koniec drugiej części, postawiły głównych bohaterów w bardzo trudnej sytuacji. Muszą oni podjąć wiele ważnych decyzji, od których może zależeć życie tysięcy ludzi. Znalezienie wyjścia z tak skomplikowanej sytuacji nie jest łatwe i zarówno Cecile, jak i Tristan wiedzą, że będą musieli wiele poświecić, aby ocalić swój lud. Miałam pewne oczekiwania, jeśli chodzi o sposób rozwiązania fabuły i muszę powiedzieć, że pani Jensen mnie nie zawiodła. Słyszałam parę negatywnych opinii na temat samego finału. Jednak jak dla mnie był on idealny i wydaje mi się, że autorka nie mogła doprowadzić wszystkiego do końca w lepszy sposób. Chociaż może w dużym stopniu wynika to z faktu, że ja ostatnio coraz bardziej zaczęłam cenić takie mniej słodkie zakończenia?

„Waleczna czarownica” bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, jeśli chodzi o rozwój bohaterów. Jak mogliście zauważyć, jeśli czytaliście moją recenzję poprzedniego tomu tutaj, nie byłam zbyt wielką fanką postaci Cecile. W „Porwanej pieśniarce” niesamowicie mnie irytowała swoją bezmyślnością; w „Ukrytej łowczyni” było już trochę lepiej, ale jednak mimo wszystko jakaś niechęć do tej bohaterki we mnie pozostała. Na szczęście, w ostatniej części trylogii ta sytuacja uległa zmianie. Cecile nareszcie dorosła i zaczęła zachowywać się, jak przystało na osobę znajdującą się w jej sytuacji. Wyzbyła się większości swojego egoizmu i próżności, która bardzo mnie denerwowała w poprzednich tomach. W „Walecznej czarownicy” dałam radę ją polubić, co prawda trochę późno, ale lepiej, niż wcale 😀 Natomiast Tristana uwielbiam od samego początku serii i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Dalej pozostaje on bohaterem, którego bardzo cenię, chociaż w tej części były momenty, w których nie do końca zgadzałam się z jego decyzjami. Ale mówi się trudno i żyje dalej 😉

three-coversOprócz głównych bohaterów, na uwagę zasługują również postacie drugoplanowe. Zostały one świetnie wykreowane; poznajemy zarówno tych dobrych, jak i złych, więc możemy wyrobić sobie na ich temat własne zdanie. Każdy z nich ma swoje motywy postępowania, które zostały zgrabnie przedstawione przez panią Jensen tak, że mamy wrażenie, że znamy tych bohaterów jak własną kieszeń. Warto również przypomnieć o świecie przedstawionym w całej serii – nie będę się jednak za bardzo tego tematu rozwijać, bo już chyba wszystko zostało powiedziane – to po prostu CUDO.

Podsumowując : uważam, że „Waleczna czarownica” jest niesamowitym zakończeniem świetnej, odchodzącej od schematów serii. Polecam ją wszystkim, którzy jeszcze się wahają, czy warto ją przeczytać: sięgajcie po Trylogię Klątwy koniecznie i to jak najszybciej!

Czytaliście już jakąś powieść z tej serii? Co o niej sądzicie? Obowiązkowo dajcie znać w komentarzach 😉