Pierwszy tom dystopijnej serii Samanthy Shannon niesamowicie mi się spodobał. Jednak zakończenie „Czasu żniw” (moja recenzja tutaj) pozostawiło mnie w napięciu i oczekiwaniu na moment, kiedy będę mogła poznać dalsze losy Paige. Okazja nadarzyła się dość szybko, ponieważ zupełnie nieoczekiwanie znalazłam kontynuację w mojej bibliotece. Natychmiast wypożyczyłam „Zakon Mimów” i zabrałam się do czytania. Początkowo targały mną jednak wątpliwości – opis fabuły drugiego tomu serii wydawał mi się dość mało fascynujący i bałam się, że dotknie go „klątwa drugiego tomu”. Na szczęście moje przypuszczenia okazały się zupełnie bezpodstawne.

Jeśli nie sięgnąłeś/aś jeszcze po „Czas żniw” i nie chcesz sobie niczego zaspojlerować, omiń tekst poniżej zaznaczony pochyłym drukiem – oprócz niego żaden element recenzji nie zdradza nic konkretnego z fabuły pierwszej części serii 😉

***

Paige Mahoney uciekła z brutalnej kolonii karnej Szeol I, ale jeśli myślała, że to koniec jej problemów, to bardzo się pomyliła. Od teraz jest bowiem najbardziej poszukiwaną osobą w Londynie. Kiedy Sajon zwraca swoje wszystkowidzące oko w stronę Paige, mim-lordowie i mim-królowe gangów miasta zostają zaproszeni na bardzo rzadkie wydarzenie. Jaxon Hall i jego Siedem Pieczęci są gotowi na pojawienie się w samym centrum uwagi. W społeczności jasnowidzów pojawia się jednocześnie coraz więcej gorzkich oskarżeń, a za każdym rogiem czają się mroczne sekrety. Z cieni wypełzają Refaici… (źródło)

***

Zaskakująco bardzo spodobała mi się ta książka. Uważam nawet, że w niektórych aspektach okazała się lepsza od „Czasu żniw”! Podobnie jak w pierwszej części, akcja rozgrywa się tutaj stopniowo. Powoli wciągamy się w fabułę, przypominamy sobie niektóre zdarzenia z poprzedniego tomu. „Zakon Mimów” jednak zupełnie się od niego różni.  Nacisk został tutaj położony głównie na rozwój intryg i bohaterów, których coraz lepiej poznajemy. I moim zdaniem właśnie to decyduje o tym, że ta powieść okazała się taka genialna!

the-mime-order-the-bone-season-2-samantha-shannon-pbNiezwykłą zaletą tej książki jest jej nieprzewidywalność. Naprawdę nie spodziewałam się tego, jak zachowywała się główna bohaterka i uważam to za ogromny plus. Mimo z pozoru „spokojnej” fabuły jest w „Zakonie Mimów” parę momentów, które zaskakują i obracają dotychczasowy rozwój akcji o 180 stopni. Szczególnie dotyczy to ostatnich 100 (po prostu fenomenalnych) stron książki. Prawdopodobnie właśnie z powodu tego, co się tam dzieje, moja ocena tej powieści jest taka wysoka. Zakończenie – podobnie jak w przypadku pierwszej części serii – pozostawia ogromny niedosyt i powoduje, że nie mogę już doczekać się polskiej premiery trzeciej części.

Kolejną kwestią, w której pani Shannon mnie nie rozczarowała, jest kreacja bohaterów.  Wszystkie postacie przez nią stworzone są bardzo wyraziste, mają swoją własną historię i określone motywy postępowania. Paige nie jest kolejną irytującą nastolatką podejmującą irracjonalne decyzje. To bohaterka, którą naprawdę można polubić: stabilna emocjonalnie i pewna swoich wyborów. Dzięki czemu narracja książki, prowadzona – podobnie, jak w części pierwszej – z jej perspektywy zupełnie nie przeszkadza i nie utrudnia czytania (jak to niestety często się teraz zdarza w literaturze typowo młodzieżowej).

Nie mam żadnych zastrzeżeń również do postaci drugoplanowych. Z powodu tego, że jest ich wiele, obawiałam się, że będą mi się mylić. Na szczęście, są one tak od siebie różne, że nic takiego nie miało miejsca. Zarówno członkowie gangu, do którego należy Paige, jak i inni mieszkańcy Londynu są na tyle charakterystyczni, że od razu po przeczytaniu danego imienia jesteśmy pewni, że wiemy, o kogo chodzi.

Najciekawszym jednak aspektem tej serii są opisane w niej istoty nadprzyrodzone. Refaici (już sam ten termin jest intrygujący, prawda?) są czymś kimś, kogo ciężko zdefiniować; najbardziej chyba przypominają kosmitów. Z nich wszystkich najgruntowniej poznajemy Naczelnika (wiem, że samo takie „imię” niewiele mówi, ale naprawdę nie chcę zdradzać żadnych szczegółów fabuły). Jest on jednym z najbardziej tajemniczych elementów całej serii. Z każdym tomem dowiadujemy się o nim czegoś nowego, ale ja cały czas czuję w tej kwestii niedosyt. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach (słyszałam, że mają być jeszcze cztery) autorka rozwinie jego wątek. Czekam na to z niecierpliwością, bo niesamowicie intrygują mnie jego losy 🙂

mimeorder_pb_catJeśli sięgamy po tego typu literaturę to zdajemy sobie sprawę, że zapewne znajdziemy w niej wątek miłosny. I faktycznie on tu jest, ale przedstawiony tak delikatnie i nienachalnie, że nie odgrywa praktycznie żadnej głębszej roli. Aczkolwiek autorka tak dobrze opisała tę relację, że każdy fragment jej poświęcony czyta się z czystą przyjemnością.

Czego chcieć więcej? „Zakon Mimów” posiada wiele cech, które czynią tę książkę niesamowitą kontynuacją „Czasu żniw”. Wartka, intrygująca i pełna intryg fabuła, świetnie wykreowani bohaterowie, jak również fascynujący świat stworzony przez panią Shannon (jego temat rozwinęłam w recenzji „Czasu żniw” do której zapraszam tutaj; tam też wyraziłam swoją opinię, jeśli chodzi o jego rzekomą „zawiłość”) sprawiają, że moim zdaniem każdy wielbiciel literatury fantasy i wszelkiego rodzaju dystopii powinien się z tą serią zapoznać.

Słyszeliście o tej serii? Planujecie po nią sięgnąć? Jeśli jej lektura już za Wami, koniecznie dajcie znać, który tom podobał Wam się bardziej: pierwszy czy drugi? 🙂