„Zagubiony ptak” Jowity Kosiby na samym początku przyciągnął mnie do siebie głównie okładką. Wydała mi się ona bardzo zachęcająca i zapowiadała, że cała powieść będzie utrzymana w mrocznym, tajemniczym klimacie. Tego samego można było się spodziewać po przeczytaniu opisu – wizja tajemnic opuszczonego, starego dworu, które miały być odkrywane przez główną bohaterkę  spowodowała, że ze sporym zaciekawieniem zaczynałam lekturę tej książki. Teraz, już po zakończeniu całości, mogę stwierdzić, że w tych aspektach autorka bardzo dobrze sobie poradziła. „Zagubiony ptak” finalnie przypadł mi do gustu, ale nie obyło się bez drobnych zgrzytów.

W snach Klaudii, dwudziestodziewięcioletniej absolwentki wydziału sztuk pięknych, regularnie pojawia się stary dwór, otoczony umarłym ogrodem. Dziewczyna nie przywiązuje większej wagi do tych iluzorycznych wizji aż do dnia, w którym zobaczy ów dwór na jawie. Zaintrygowana, postanawia wszcząć prywatne śledztwo na temat jego przeszłości. Badając historię tego opuszczonego i nieprzyjaznego miejsca, zanurza się w głąb innej historii, znacznie mroczniejszej, która powiedzie ją do odkrycia szokującej prawdy o najbliższych jej osobach i o sobie samej. (źródło)

Najsłabiej z całej historii oceniam wprowadzenie do niej, czyli tak mniej więcej pierwsze 100 stron. Autorka, rozpoczynając swoją powieść, od razu zaczyna podawać ogrom informacji, które niekoniecznie są potrzebne czytelnikowi wszystkie na raz. Sam początek to niestety praktycznie tylko ekspozycja, większość wydarzeń mających miejsce w pierwszych rozdziałach nie ma zbyt dużego znaczenia dla dalszego biegu fabuły. Z jednej strony wydawałoby się, że takie zapoznawanie czytelnika z praktycznie całym dotychczasowym życiem bohaterki na raz pozwala ją lepiej poznać i uniknąć zwalniania akcji na kolejnych stronach, ale w „Zagubionym ptak” po prostu było tego zdecydowanie za dużo

Zdjęcie 13.08.2020, 17 04 59

Moje problemy z wciągnięciem się w prezentowaną historię były z tym ściśle związane. Niestety, udało mi się mocno zaangażować w fabułę dopiero za połową powieści. Początkowo akcja bardzo powoli się rozwija, ale z czasem coraz więcej aspektów się nawarstwiało powodując, że z ogromnym zaciekawieniem czytałam kolejne rozdziały. Warto zaznaczyć jednak, że nie znajdziecie w tej powieści takiej typowej akcji znanej z filmów sensacyjnych – nie jest to historia, w której większość wydarzeń stanowią pościgi i strzelaniny. To wychodzące na jaw kolejne tajemnice powodują, że „Zagubiony ptak” trzyma w napięciu i szczerze mówiąc mi bardzo takie rozwiązanie odpowiadało. Jeśli chodzi natomiast o przewidywalność fabuły – były momenty, których się spodziewałam, ale całego zakończenia nie przewidziałam. Miałam w głowie stworzone różne scenariusze dalszego rozwoju akcji i w stu procentach żaden z nich się nie sprawdził, a te elementy, których oczekiwałam, nie wpłynęły na przyjemność czerpaną z lektury.

Główną rolę w całej historii gra Klaudia, którą z nieznanych przyczyn przyciąga opuszczony dwór pojawiający się w jej snach. Kiedy przypadkiem zdaje sobie sprawę, że ten budynek naprawdę istnieje, decyduje się dowiedzieć się więcej o jego historii i odkryć, dlaczego czuje się z nim związana. Ta bohaterka jest wykreowana poprawnie, autorka dość konsekwentnie ją prowadzi. Mi osobiście jej charakter i sposób myślenia nie do końca wydawał się zrozumiały, ale nie ma w tym winy pisarki, to po prostu kwestia zbyt dużej różnicy między moją osobowością, a usposobieniem Klaudii 🙂 Bohaterom drugoplanowym również nie mam nic do zarzucenia. Warto też wspomnieć o tym, że w „Zagubionym ptaku” jest obecny wątek miłosny, ale gra on niewielką rolę i nie wysuwa się na pierwszy plan.

Jest jednak jeden aspekt związany z przedstawionymi w książce postaciami, do którego muszę się przyczepić – narracja. Przez większość czasu jest ona trzecioosobowa i skupia się na Klaudii, ale mamy też kilkanaście momentów, kiedy nagle przechodzi na kogoś innego. I to „nagle” nie jest tutaj bez przyczyny – można znaleźć rozdziały, których 90% dotyczy głównej postaci, a później niespodziewanie w kolejnym akapicie okazuje się, że czytamy o którejś z drugoplanowych bohaterek. Sam pomysł nie był zły, ale znacznie lepiej pasowałoby to, gdyby różna narracja została wyraźniej zaznaczona i oddzielona czymś więcej, niż tylko akapitem i trzema gwiazdkami – ze względu na brak czegoś takiego czytając kilka fragmentów niejednokrotnie się zastanawiałam, kogo przemyślenia w danym momencie poznaję (często aż do momentu, kiedy w końcu pojawiało się imię).

Zdjęcie 13.08.2020, 17 04 53

Moje oczekiwania odnośnie tej powieści głównie dotyczyły jej nastroju i tu mogę z czystym sercem przyznać, że zostały one spełnione. Od pierwszych stron podczas lektury czuć niepokój, który potęgują kolejne wydarzenia, a atmosfera – szczególnie w drugiej połowie książki – zdecydowanie się zagęszcza i staje się prawdziwie mroczna. Ma na to prawdopodobnie wpływ duża ilość opisów (głównie przyrody, ale nie tylko) wprowadzona przez autorkę między kolejne wydarzenia. Generalnie styl Jowity Kosiby jest bardzo obrazowy i polecam mieć tego świadomość, ale mi osobiście to nie przeszkadzało i  szybko się do niego przyzwyczaiłam.  Z tego względu uważam, że „Zagubiony ptak” będzie lekturą idealną na jesienne i zimowe wieczory. Klimatem idealnie pasuje do czytania po zmroku, pod kocem i z kubkiem gorącej herbaty.

„Zagubiony ptak” mimo tych kilku zastrzeżeń, o których wcześniej wspomniałam, jest dobrą książką i ze swojej strony Wam ją polecam. Wydaje mi się, że wielbiciele nastrojowych, pełnych tajemnic powieści powinni być zadowoleni z lektury (ja również zaliczam się do tej grupy). To interesująca propozycja od polskiej autorki, warta zwrócenia na nią uwagi.


Słyszeliście o tej powieści? Mieliście okazję po nią sięgnąć? Lubicie tego typu historie? Koniecznie dajcie znać w komentarzach 🙂

Wydawnictwo MG

Wydawnictwo MG