Nie tak dawno opowiadałam Wam o „Szamance od umarlaków” – powieści, która (wbrew moim obawom w stosunku do polskich autorów)  naprawdę mi się spodobała. Z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnego tomu, opisującego dalsze losy Idy, która po wydarzeniach z pierwszej części została postawiona w niezbyt przyjemnej i zdecydowanie mało korzystnej sytuacji. Niestety, dzięki mojemu nauczycielowi języka polskiego, który akurat w zeszłym tygodniu zdecydował, że powinniśmy czytać „Lalkę” Bolesława Prusa, musiałam na jakiś czas odłożyć lekturę „Demona Luster” . Kiedy po wielu godzinach męczarni w końcu udało mi się przebrnąć przez losy Łęckiej i Wokulskiego, od razu zabrałam się za drugi tom „Szamanki od umarlaków”. Jak można było przypuszczać, okazał się on prawdziwym miodem na moje serce. Niesamowicie szybko wciągnęłam się w „Demona Luster” i z wielkim żalem odłożyłam tę książkę na bok pełna smutku, że to już koniec tej tak oryginalnej i wspaniałej historii.

Ida powoli godzi się ze swoim przeznaczeniem. Dziewczyna jest szamanką od umarlaków, nie ma wpływu na to, czyj zgon przepowie, ale staje się odpowiedzialna za duszę przyszłego zmarłego. Ma obowiązek ją chronić i zadbać, by bezpiecznie trafiła w zaświaty. Ida dojrzewa do swojej roli i świata, z jakim będzie musiała się już niedługo zmierzyć. A ten zapowiada się dosyć ponuro. W jej misji przeszkadza jej łaknący dusz Demon luster. Tym razem jednak nie może liczyć na niczyją pomoc. Ponownie przekonuje się, że szósty zmysł nie zawsze jest błogosławieństwem… (źródło)

Mam wrażenie, że „Demon Luster” podobał mi się trochę bardziej, niż pierwszy tom tej serii. Tym razem mamy do czynienia z dalszym ciągiem wydarzeń z „Szamanki od umarlaków”. Przy czym niepotrzebne są obawy o to, że nie pamiętamy wszystkiego, co się tam zdarzyło. Autorka w zgrabny sposób przypominana nam najważniejsze informacje i zwroty fabuły, dzięki czemu jesteśmy w stanie lekko i szybko zorientować się w akcji. Mnie udało się wciągnąć w lekturę już w pierwszych rozdziałach. Całkowicie pochłonął mnie opisany przez Raduchowską bieg zdarzeń i cały czas byłam po wrażeniem jej oryginalnego pomysłu na losy bohaterów.

szamanka1

Skoro już jesteśmy przy postaciach, to koniecznie muszę szerzej się wypowiedzieć. Wszyscy oni są genialnie wykreowani i mają w sobie charakterystyczne elementy, które czynią ich wyjątkowymi. Zarówno bohaterowie pozytywni, jak i ci działający na szkodę Idy mają konkretne motywacje swoich zachowań, a ich osobowości zostały dobrze skonstruowane. Widać to zarówno na przykładzie szamanki, jak i po przyjrzeniu się dwójce moich ulubionych postaci z tej serii – Tekli i Kruchemu.

O ile odniosłam wrażenie, że ciotka Idy nie gra już w fabule tak dużej roli, jak miało to miejsce w przypadku pierwszej części, to ten niedosyt zdecydowanie nadrobił podkomisarz Konstanty Kruszyński. Już przy czytaniu „Szamanki od umarlaków” czułam, że ten bohater będzie pojawiał się częściej w „Demonie Luster” i bardzo ucieszyłam się, kiedy moje przewidywania się sprawdziły. Uwielbiam Kruchego za jego cięty humor i ciągłą gotowość do działania. Mogłabym czytać o nim w nieskończoność, więc byłam zachwycona tym, że autorka zdecydowała się rozwinąć tę postać pokazując czytelnikowi wydarzenia z przeszłości, które ukształtowały jego charakter. Jeśli więc lubicie charyzmatycznych, silnych i wyrazistych bohaterów, to nie wahajcie się ani chwili, tylko koniecznie sięgnijcie po tę serię!

Kolejnym wartym docenienia elementem tego cyklu jest sposób, w jaki autorka wprowadziła w swoich powieściach wątki fantastyczne. Oryginalnie wykorzystała niektóre znane nam motywy i wymieszała je ze swoimi pomysłami, tworząc jeden z najciekawszych światów, z jakim miałam ostatnio do czynienia. W życiu głównej bohaterki magia rządzi się nieco innymi prawami, niż ma to miejsce w większości książek tego gatunku, co nadaje serii niezwykłości i czyni ją dość nietypową. Już w kilku pierwszych rozdziałach „Demona Luster” rzucił mi się w oczy fakt, że wraz z biegiem fabuły cała historia staje się coraz bardziej zagmatwana i mroczna. Mamy do czynienia z licznymi demonami i opętaniami, które czasami budzą niepokój. Mimo sporej dawki humoru występującej w tej powieści, nie raz miałam gęsią skórkę, kiedy czytałam niektóre mrożące krew w żyłach opisy.

szamanka3

Jak już wspomniałam, w „Demona Luster” naprawdę łatwo się wciągnąć. Duża w tym zasługa stylu autorki, który jest bardzo lekki i prosty (momentami nawet za prosty). Wypowiedzi bohaterów obfitują w wiele potoczności i czasami także w wulgaryzmy, co może niektórym osobom przeszkadzać. W moim przypadku taka sytuacja nie miała miejsca, gdyż wydaje mi się, że ich ilość oscylowała w granicach rozsądku. Sposób pisania Raduchowskiej jest bardzo charakterystyczny i nie można pomylić go z żadnym innym. W usta swoich postaci autorka wkłada dużo sarkazmu i ironii, dzięki czemu nie raz zdarzyło mi się parsknąć śmiechem podczas lektury zarówno tej powieści, jak i pierwszego tomu (z tego powodu nie polecam czytać w miejscach publicznych).

Cóż pozostało mi do dodania… Jak mogliście się już dobrze zorientować, „Demon Luster” zdecydowanie mi się spodobał. Jeśli lubicie powieści fantastyczne z świetnie wykreowanymi bohaterami, nieprzewidywalną fabułą i dużą dawką humoru, to ta seria Martyny Raduchowskiej jest dla Was idealną propozycją. Na pewno nie będziecie żałować poznania Idy, Kruchego, Tekli oraz Pecha, gdyż z takim towarzystwem nie sposób się niedobrze bawić!


Słyszeliście o tej książce? Macie zamiar ją przeczytać? A może jej lektura już za Wami? Koniecznie dajcie znać w komentarzach 🙂

Wydawnictwo Uroboros

Wydawnictwo Uroboros