Mam ogromnie mieszane uczucia w stosunku do twórczości Anne Bishop. Bardzo lubię jej serię „Inni”, głównie ze względu na świetnie wykreowany świat i intrygujących, budzących sympatię  bohaterów. Wiele osób ceni ją jednak za inny cykl – „Czarne kamienie” – po który próbowałam raz sięgnąć i nie dałam rady przebrnąć nawet przez początkowe rozdziały. Zupełnie nie trafił do mnie sposób kreacji postaci i język, którego użyła tam Bishop. Niedawno, kiedy usłyszałam, że w naszym kraju ma zostać wydany pierwszy tom innej jej serii, długo zastanawiałam się, czy powinnam sięgać po tę książkę. Zdecydowałam się jednak dać Bishop jeszcze jedną szansę z nadzieją, że lektura „Filarów świata” dostarczy mi trochę przyjemności. Niestety, spotkało mnie lekkie rozczarowanie.

Ari, najmłodsza z wielopokoleniowego rodu czarownic, przeczuwa nadchodzące zmiany – zmiany na gorsze. Od wieków jej poprzedniczki opiekowały się Starymi Miejscami, dbając o to, by ziemie te pozostawały bezpieczne i płodne. Ale wraz z nadejściem Letniego Księżyca nastroje wśród jej sąsiadów stają się coraz bardziej napięte. Ari nie jest już bezpieczna.
Fae od dłuższego czasu ignorowali zmiany zachodzące w świecie śmiertelników, a do cienistego świata podróżowali jedynie po chwile dobrej zabawy. Tymczasem drogi powoli zaczynają znikać, skazując klany Fae na izolację i samotność.Choć światy duchowy i naturalny kiedyś pozostawały ze sobą w harmonii, dziś do uszu zarówno Fae, jak i śmiertelników, docierają akordy, które nie chcą ze sobą współbrzmieć. A kiedy przez miasto przetoczą się pomruki polowań na czarownice, niektórzy zaczną się zastanawiać, czy te dziwne znaki nie są przypadkiem różnymi nutami tej samej melodii.
Jedyna wskazówka, która ich wszystkich prowadzi, to niejasna wzmianka o Filarach Świata… (źródło)

filary2

Na samym początku historia stworzona przez Bishop mile mnie zaskoczyła. Sam wyjściowy pomysł na fabułę oraz kilka pierwszych rozdziałów stanowiło dość zachęcający wstęp i spowodowało, że z niemałym zaciekawieniem miałam ochotę śledzić kolejne strony. Niestety to, co pierwotnie wydawało mi się interesujące, nie było takie aż do samego końca. Im dalej brnęłam w kolejne wydarzenia, tym mniej fascynująca wydawała mi się przedstawiona przez autorkę historia.

Głównym powodem mojego rozczarowania był fakt, że dużą część akcji udało mi się przewidzieć, szczególnie tej mającej miejsce po połowie książki. Już po kilku rozdziałach – dokładnie mówiąc po pojawieniu się jednego bohatera – wiedziałam, co będzie punktem kulminacyjnym tej opowieści. Samego zakończenia co prawda nie przewidziałam w 100%, ale jego główny zarys zgadzał się mniej więcej z moimi przewidywaniami. Szkoda, bo liczyłam na nieprzewidywalną lekturę – podobnie, jak miało to miejsce w przypadku serii „Inni”.

W tym tak lubianym przeze mnie cyklu jedną z największych zalet stanowili jego bohaterowie, więc miałam nadzieję, że i tym razem ten aspekt mi się spodoba. Nie do końca tak było. Większość postaci nie wywołało we mnie żadnych uczuć – byli mi oni prawie całkowicie obojętni. Dotyczy to również głównej bohaterki – Ari. Jej losy nie za bardzo mnie obchodziły, nie wzbudzało we mnie zbyt wielu emocji to, co jej groziło. Nie była ona taką postacią, którą bym polubiła i zdecydowanie nie trafi ona do grona moich ulubieńców.

filary1

W „Filarach świata” mamy do czynienia również z Fae, którzy odgrywają niemałą rolę w całej historii. Ci bohaterowie w zdecydowanej większości również nie wzbudzili mojej sympatii. Osobą, którą uważam za najbardziej intrygującą, była bohaterka bardziej drugoplanowa – Morag. Z całą pewnością można ją ocenić jako najbardziej racjonalnie myślącą postać, zdającą sobie sprawę z powagi sytuacji, w której się znalazła. Gdyby Bishop zdecydowała się poświęcić jej więcej miejsca, cała opowieść bezwarunkowo by na tym zyskała.

Jeśli mieliście okazję czytać jakąkolwiek książkę tej autorki, to pewnie dobrze wiecie, że ma ona bardzo specyficzny sposób pisania. Język, którym się posługuje Bishop, jest na tyle charakterystyczny, że nie wszystkim przypadnie on do gustu. Czytelnicy prawdopodobnie podzielą się na tych, którym on odpowiada i na pozostałych, którzy nie są do niego przekonani. Ja należę do tej drugiej grupy. O ile w trakcie lektury serii „Inni” nie miałam co do niego żadnych zastrzeżeń, to w przypadku „Filarów świata” trochę mnie on denerwował, przez co nie czerpałam z lektury takiej przyjemności, jak na samym początku.

filary

Muszę jednak przyznać, że mimo tych zastrzeżeń całość czyta się bardzo szybko, nie zwracając prawie w ogóle uwagi na pokaźną objętość tej książki. Jest to dość zaskakujące, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że nie mamy do czynienia z dużą ilością nieprzewidywalnych wydarzeń. Akcja płynie spokojnie, przyśpieszając dopiero pod sam koniec. Warto przed sięgnięciem po „Filary  świata” zdawać sobie z tego sprawę, żeby nie rozczarować się niewielką ilością plot twistów.

Pierwszy tom trylogii „Tir Alainn” nie jest złą powieścią, ale nie spełnił on wszystkich moich oczekiwań. Trzeba przyznać, że pomysł na stworzenie świata i poprowadzenie historii był dobry, ale w moim odczuciu zabrakło lepszego rozwinięcia zarówno bohaterów (którzy nie wzbudzili we mnie zbyt wielu emocji), jak i realiów rządzących krainą, w której ma miejsce akcja. Przeszkadzał mi też język używany przez Bishop, który zwyczajnie nie przypadł mi do gustu i stanowił kolejny czynnik, który działał na niekorzyść tej historii. Myślę, że „Filary świata” są dobrą propozycją dla osób, którzy bardzo lubią twórczość Anne Bishop – jej fani powinni być usatysfakcjonowani. Jeśli jednak – tak, jak ja – nie jesteście do niej przekonani, to proponuję zapoznać się na początek z FRAGMENTEM książki, a po jego przeczytaniu zdecydować, czy macie ochotę poznać tę historię.


Słyszeliście o tej autorce? Lubicie jej powieści? Macie zamiar sięgnąć po „Filary świata”? Koniecznie dajcie znać w komentarzach 🙂