Dziś mam dla Was parę słów o jednej z najbardziej oczekiwanych przeze mnie premier ostatnich miesięcy. W „Pocałunku zdrajcy”, który ukazał się w zeszłym roku, całkowicie się zakochałam i byłam niesamowicie ciekawa tego, co Beaty pokaże w kontynuacji historii Sage i Alexa. Zakończenie pierwszego tomu tej opowieści wydawało mi się kompletne i nie wskazywało na dalszy bieg fabuły, więc nie miałam żadnego pomysłu, w jaką stronę mogłaby podążyć akcja „Pocałunku szpiega”. Podeszłam do tej powieści z nadzieją, że spodoba mi się ona tak samo, jak poprzednia część. Czy tak było? Niestety nie do końca.

Osobom, które lekturę pierwszego tomu – „Pocałunku zdrajcy” –  mają jeszcze przed sobą, proponuję ominąć opis fabuły tej książki (tekst zaznaczony kursywą) w celu uniknięcia ewentualnych spoilerów.

Sage Fowler dowiodła już swojej wartości jako utalentowana swatka i przebiegły szpieg, teraz więc może cieszyć się zasłużonym spokojem jako guwernantka królewskich dzieci i czekać na Alexa, wyjeżdżającego na kolejne misje wojskowe. Kolejnym zadaniem kapitana Alexa Quinna jest wyszkolenie nowego oddziału – ale czy rzeczywiście tylko o to chodzi? Gdy Sage domyśla się prawdziwego celu tej misji, wykorzystuje okazję, by ponownie przysłużyć się królestwu, a przy tym towarzyszyć swojemu narzeczonemu. Alex nie jest jednak zachwycony obecnością ukochanej na trudnej misji, zaś jej upór i jego skrytość tylko pogarszają sprawę. Jak poradzi sobie Sage, gdy zrządzeniem losu zostanie oddzielona od reszty oddziału i wbrew swojej woli zapuści się daleko na terytorium wrogiego kraju? Czy w nowym miejscu zdoła utrzymać – w sekrecie tożsamość własną i swojego podopiecznego? Tym razem nie tylko jej królestwo znajdzie się w niebezpieczeństwie… (żródło)

pocałunek

Muszę szczerze przyznać, że przez pierwsze 100 stron byłam daleka od zachwytów. Akcja postępowała bardzo wolna, a autorka skupiła się bardziej na relacjach między bohaterami – opisując ich kolejne rozmowy – niż na rozwoju wydarzeń. W porównaniu do tego, jak dużo działo się w poprzednim tomie, byłam trochę rozczarowana. Kontynuowałam jednak lekturę licząc na to, że w następnych rozdziałach nastąpi poprawa i na szczęście dokładnie tak było. Co prawda stało się to dopiero mniej więcej w połowie książki, ale i tak spowodowało ogromną radość i uratowało moją ogólną opinię o tej powieści.

Z uwagi na to, że akcja zaczęła nabierać tempa dopiero po około 200 stronach, na początku ciężko mi było wciągnąć się w lekturę „Pocałunku szpiega”. O ile poprzedni tom od pierwszej do ostatniej strony czytałam z zapartym tchem, to tutaj wydarzenia zaczęły mi fascynować dopiero, kiedy zwiększyła się ich ilość. Mogę jednak spokojnie powiedzieć, że druga połowa książki zrekompensowała mi nieco ten względnie słaby początek.

Przede wszystkim wraz z biegiem kolejnych rozdziałów coraz większą rolę zaczął grać jeden z moich ulubionych aspektów tej książki – sposób wykreowania świata przedstawionego. W poprzednim tomie większość akcji miała miejsce w jednym miejscu, podczas gdy w „Pocałunku szpiega” autorka zdecydowała się wyjść poza granicę rodzimego kraju naszych bohaterów. Stopniowo wraz z głównymi postaciami poznawaliśmy kolejne elementy kultury innych państw, wpływających bezpośrednio na akcję powieści. Ogromnie spodobało mi się takie rozwinięcie miejsc, w których działy się kolejne wydarzenia, bo dzięki temu sama lektura stała się znacznie bardziej intrygująca.

Przed rozpoczęciem czytania „Pocałunku szpiega” nie miałam pojęcia, w jakim kierunku autorka zdecyduje się poprowadzić fabułę. W związku z tym byłam pozbawiona jakichkolwiek oczekiwań odnośnie dalszych wydarzeń. Oczywiście, w trakcie lektury stworzyłam sobie jakąś wizję prawdopodobnego biegu akcji, jednak zupełnie nie pokryła się ona z tym, co w swojej książce przygotowała Beaty. Znaczna większość sytuacji, które zmieniały bieg fabuły, okazało się dla mnie zupełnie nieprzewidywalne i dostarczyło mi wielu zaskoczeń.

pocałunek2

Muszę też wspomnieć trochę o bohaterach. Mój stosunek do nich nie zmienił się zbytnio w porównaniu do poprzedniego tomu. Mimo że nie darzę Sage głęboką miłością, to uważam ją za dobrze wykreowaną bohaterkę. Może nie należy ona do grona moich ulubionych żeńskich postaci, ale liczę na to, że w kolejnej części w końcu ulegnie to zmianie. Za to Alex w „Pocałunku zdrajcy” był moim ulubieńcem, ale niestety w tej części moja sympatia do niego nieznacznie zmalała. Odniosłam wrażenie, że autorka zrobiła z niego trochę nijaką postać, ale mogło to być celowym zabiegiem ze stron Beaty, aby uczynić go realnym bohaterem i pokazać, że jest on – mimo poważnej postawy i funkcji kapitana –  zdolny do wyrażania emocji. Wątek miłosny zbudowany między tymi bohaterami i grający niemałą rolę w całej historii, został bardzo dobrze rozbudowany. Relacja łącząca Sage i Alexa jest tak urocza, że z niezwykłą przyjemnością czyta się każdą scenę jej poświęconą.

„Pocałunek szpiega” nie wywołał we mnie tak bezgranicznego zachwytu, jak pierwszy tom serii stworzonej przez Beaty. Mimo że ta powieść dalej stoi na wysokim poziomie, to jednak zabrakło mi w niej – szczególnie na samym początku książki – wciągających i nieprzewidywalnych wydarzeń, które trzymałyby czytelnika w napięciu. Im dalej brnęłam w fabułę, tym większej poprawie uległy te aspekty, przez co w ogólnym rozrachunku mogę ocenić tę powieść zdecydowanie pozytywnie. Szczerze mogę Wam polecić tę książkę – nawet jeśli w moim odczuciu nie jest tak dobra, jak pierwszy tom, to w dalszym ciągu stanowi interesującą propozycję dla wszystkich fanów fantasy.


Słyszeliście o tej powieści? Mieliście okazję czytać poprzednią część? Planujecie sięgnąć po „Pocałunek szpiega”? Koniecznie wyraźcie swoje opinie w komentarzach 🙂

Wydawnictwo Jaguar

Wydawnictwo Jaguar