Wierzyła, że im więcej wypocisz na treningu, tym mniej wycierpisz w walce.
Wierzyła, że najlepszym sposobem, by uniknąć złamanego serca, jest udawać, że się go nie ma.
Wierzyła, że to, jak mówisz, jest często ważniejsze niż to, co masz do powiedzenia.
Wierzyła też w filmy akcji, trening siłowy, potęgę makijażu, ćwiczenie pamięci, równe prawa oraz to, że z filmików na YouTube można się nauczyć miliona rzeczy, których na próżno szukać w college’u.
Jule West Williams to wojowniczka, dziewczyna kameleon, zawsze gotowa do ataku.
Imogen Sokoloff to dziedziczka fortuny i zagubiona w życiu sierota. Co przyniesie przyjaźń tych dwóch tak różnych dziewczyn? (źródło)

Dziś będzie krótko, bo w przypadku tego tytułu nie mam za dużo do omówienia.

Nie jestem wielką wielbicielką powieści E. Lockhart. Parę lat temu czytałam jeszcze do zeszłego miesiąca jedyną wydaną w Polsce jej książkę – „Byliśmy łgarzami”. W po tak długim czasie dalej  jestem daleka od zachwytów na jej temat, chociaż muszę przyznać, że rozwój opisanej przez autorkę historii wtedy mnie zaskoczył. Jako całość ta historia prezentowała się raczej średnio, więc nie byłam pewna, czy chcę przeczytać kolejną powieść tej autorki. Kiedy usłyszałam, że Czwarta Strona postanowiła wydać „Kłamczuchę” i pojawiły się liczne pozytywne opinie zdecydowałam, że mimo wszystko dam Lockhart jeszcze jedną szansę.

prawidziwe-oszustwo.indd

Teraz już wiem, że na pewno nigdy nie powtórzę tego błędu.

„Kłamczucha” okazała się w moim odczuciu znacznie gorsza od „Byliśmy łgarzami”. O ile w przypadku pierwszej powieści tej pisarki lekturze faktycznie towarzyszył jakiś element zaskoczenia, to w omawianej teraz książce zupełnie tego zabrakło. Już po pierwszych paru rozdziałach wiedziałam, do czego dążą kolejne wydarzenia i co tak naprawdę stało się w przeszłości. Z każdą stroną moje przewidywania coraz bardziej się sprawdzały, a w finale okazało się, że nie myliłam się pod żadnym aspektem.

Lockhart wybrała nietypowy sposób przedstawiania wydarzeń, prezentując akcję w kolejności od ostatniego do pierwszego rozdziału. Z pewnością wpływa to na oryginalność budowy tej książki oraz teoretycznie pozwala na pełniejsze zrozumienie fabuły i wyjaśnienie motywów kierujących bohaterami. W moim przypadku taki zabieg nie spowodował, że całą historię czytało się lepiej. Powiem szczerze: niewiarygodnie męczyłam się podczas lektury. Nie jest to wina konstrukcji powieści, a tego, jak wolno biegła akcja. Przez większość objętości książki nie działo się praktycznie nic, więc nie czułam w ogóle chęci do czytania dalej.

„Kłamczucha” jest określana jako thriller psychologiczny i w pewnym stopniu jestem w stanie zrozumieć powody takiego przyporządkowania gatunkowego. Autorka bardzo skupiła się tutaj na rozbudowie psychiki głównych bohaterek. Zarówno Jude, jak i Imogen poznajemy dość dobrze i jesteśmy w stanie obserwować rozwój ich charakterów. To chyba jedyna kwestia, o której można powiedzieć, że w miarę mi się spodobała. Momentami miałam jednak wrażenie, że osobowości tych dwóch dziewczyn są zbyt mocno przerysowane, co zapewne miało upewnić autorkę, że wszyscy czytelnicy zdadzą sobie dokładnie sprawę z istoty ich problemów. Obie główne bohaterki naprawdę trudno lubić – od samego początku wzbudziły one we mnie zdecydowanie negatywne odczucia.

klamczucha-2

E. Lockhart w swoich powieściach (zarówno w „Byliśmy łgarzami”, jak i w tej historii) posługuje się charakterystycznym dla siebie, dość oryginalnym stylem. Gusta są różne i niektórym osobom się on podoba, a innym nie. Ja należę bardziej do tej drugiej grupy – niekoniecznie przypadł mi do gustu i nie uprzyjemniał mi lektury, która w efekcie strasznie mi się dłużyła.

„Kłamczucha” była dla mnie bardzo dużym rozczarowaniem. Miałam nadzieję na ciekawą, zaskakującą historię z angażującym wątkiem psychologicznym, jednak niestety nowa powieść Lockhart okazała się nudną i bardzo przewidywalną opowieścią.  Po tylu pozytywnych opiniach liczyłam na coś zupełnie innego. Z pewnością była to ostatnia książka tej autorki, po którą sięgnęłam, ponieważ nie przyniosła mi ona żadnej satysfakcji z lektury, tylko zapewniła znużenie i irytację tym, co przedstawiła Lockhart.

Zdecydowanie nie polecam, szkoda tracić na ten tytuł czas.


Mieliście okazję czytać coś z twórczości tej autorki? Co sądzicie o tej książce? Macie podobne zdanie do mnie czy może Wam „Kłamczucha” się spodobała? Koniecznie dajcie znać w komentarzach 🙂

Wydawnictwo Czwarta Strona

Wydawnictwo Czwarta Strona