Świat Tessy jest bardzo mały ‒ ogranicza się jedynie do jej pokoju.
Dla dziewczyny, która cierpi na agorafobię jedynym kontaktem ze światem zewnętrznym jest internet. Tessa, oddana fanka nastoletniego piosenkarza Erica Thorna, wpada w najbardziej oczywistą pułapkę ‒ nawet przez chwilę nie zastanawia się, kto faktycznie odpowiada na jej posty na Twitterze.
Historia opisana przez A.V. Geiger jest tym bardziej przerażająca, że może przydarzyć się każdemu z nas… (źródło)

Dawno już nie miałam tak mieszanych uczuć po przeczytaniu jakiejś powieści.

Zacznę może od tego, jakie były moje oczekiwania odnośnie „Ktoś mnie obserwuje”. Nigdy wcześniej nie słyszałam ani o autorce, ani o samej książce. Jednak zdecydowałam się po nią sięgnąć po zobaczeniu zapowiedzi, która obiecywała wciągający thriller, w którym główną rolę gra dziewczyna z agorafobią. Wątek zaburzeń psychicznych zawsze przyciąga mnie do książek poruszających ten temat, mimo że realizowany jest przez autorów w różny, nie zawsze odpowiedni sposób. Jednak z uwagi na to, że z agorafobią w literaturze nigdy wcześniej się nie spotkałam, postanowiłam spróbować. Do całości fabuły (poza aspektem psychologicznym) podeszłam jak najbardziej na luzie, gotowa na wszystko, co zaserwuje autorka. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Nie do końca wiem, co mam myśleć po przeczytaniu tej powieści, więc jeśli moje dzisiejsze wywody wydadzą Wam się zbyt chaotyczne, to z góry przepraszam.

Pierwsze 100-150 stron czytało mi się naprawdę dobrze.  Można nawet powiedzieć, że wciągnęłam się w akcję,  bo tempo, z jakim pochłaniałam kolejne rozdziały było wprost niewiarygodne. Nie przeszkadzał mi fakt, że nie zaobserwowałam żadnych cech charakterystycznych dla thrillerów – zaskakujących wydarzeń i zwrotów akcji. Sama lektura wydawała mi się niezwykle przyjemna, co nawet nieźle mnie zdziwiło. Stwierdziłam, że jeśli taka sytuacja utrzyma się do samego końca, to tę książkę będę mogła zaliczyć do tych jak najbardziej udanych. Okazało się jednak, że – wedle powiedzenia – im dalej w las, tym więcej drzew i to, co zaczęło się dziać w drugiej połowie powieści skutecznie osłabiło moje początkowo bardzo pozytywne pierwsze wrażenie.

26240138_1983099685039781_6710364895695242314_o

Kolejne wydarzenia stały się coraz bardziej dziwne (w zdecydowanie negatywny sposób), a decyzje podejmowane przez bohaterów były – delikatnie mówiąc – lekkomyślne i często pozbawione sensu. Powieść straciła w ten sposób swój urok, budowany przez Geiger na samym początku. Jeszcze przed dotarciem do samego zakończenia, miałam w głowie szczegółową jego wizję i byłam przekonana, że całkowicie się ona spełni. I na tym polu spotkało mnie potężne zaskoczenie w postaci paru ostatnich stron tej książki. Kiedy miałam już wszystko poukładane, autorka kilkoma zdaniami w szokujący sposób nadała całej historii zupełnie inny bieg. Właśnie ten zabieg jest jednym z największych plusów tej książki i w moich oczach uratował on ją pod aspektem fabularnym.

Na korzyść „Ktoś mnie obserwuje” wpływa też ciekawy sposób wybrany przez autorkę do przedstawienia akcji. Oprócz tradycyjnych rozdziałów, skupiających się na Tessie bądź Ericu, wielu informacji dowiadujemy się z protokołów z policyjnych przesłuchań. Te fragmenty mnie osobiście bardzo intrygowały i pobudzały we mnie chęć do dalszej lektury nawet w drugiej połowie książki.

Geiger w tej powieści sięgnęła po niezwykle aktualny temat, decydując się na przedstawienie zagrożeń związanych z korzystaniem z mediów społecznościowych i posiadaniem internetowych znajomych. Opowieść ta jest więc w pewnym stopniu przestrogą przed tym, co może spotkać nierozważnych użytkowników internetu. Oceniając pod tym kątem tę książkę trzeba jednak pamiętać o tym, że wydarzenia w niej przedstawione są w dużym stopniu wyolbrzymione i raczej małe jest prawdopodobieństwo, żeby coś podobnego spotkało kogokolwiek w prawdziwym życiu. Nie zmienia to jednak faktu, że takie wątki w literaturze młodzieżowej moim zdaniem są jak najbardziej na miejscu, gdyż mogą w przystępny sposób ostrzegać młodych ludzi przed różnymi lekkomyślnymi zachowaniami.

ktos1

Na samym początku wspomniałam, że do sięgnięcia po „Ktoś mnie obserwuje” zachęcił mnie obiecywany przez opis temat agorafobii, na którą miała cierpieć główna bohaterka. Mój apetyt na rozwinięcie psychologiczne i przedstawienie tego zaburzenia w interesujący sposób był bardzo duży i prawdopodobnie to dzięki temu spotkało mnie spore rozczarowanie. Autorka w moim odczuciu potraktowała ten problem mało wiarygodnie, przekształcając go w różny sposób zależnie od tego, czego potrzebowała do poprowadzenia dalszej akcji. To właśnie ten brak konsekwencji raził mnie najbardziej – momentami główna bohaterka zachowywała się jak osoba o głębokiej fobii, a innym razem jakby prawie w ogóle na nią nie cierpiała.

Nie jestem w stanie powiedzieć Wam dokładnie, czy tę powieść warto czytać, czy też lepiej omijać ja szerokim kręgiem. Znalazłam w niej kilka aspektów godnych pochwalenia oraz parę takich, które mnie rozczarowały. Jednak dzięki zakończeniu, które ogromnie mnie zaintrygowało, na pewno sięgnę po kolejny tom, by dowiedzieć się, jak skończy się ta historia. Jego premiera planowana jest na 2019 rok i z całą pewnością dam Wam o tym znać.


Słyszeliście już o tej książce? Planujecie przeczytać „Ktoś mnie obserwuje” czy może wolicie ją sobie odpuścić? Koniecznie dajcie znać w komentarzach 🙂

Wydawnictwo Jaguar

Wydawnictwo Jaguar