Ile to ja dobrego słyszałam o tej powieści! W ciągu ostatnich paru miesięcy ciągle napotykałam na opinie wychwalające zarówno książkę Diany Gabaldon, jak i serial, który niedawno powstał na jej podstawie. Postanowiłam więc spróbować i wyrobić sobie własną opinię. Problemem było samo zdobycie książki, bo jest ona praktycznie wszędzie niedostępna w wersji papierowej (nawet na stronie wydawnictwa jej nie było). Znalazłam ją jednak w wersji elektronicznej i zabrałam się do czytania. I prawdę mówiąc, nie rozumiem tych wszystkich zachwytów na temat „Obcej”. Dlaczego? O tym dalej.

Claire Randall, jeszcze niedawno wojenna pielęgniarka, spędza wakacje w Szkocji. Dotknąwszy starego kamienia, nieoczekiwanie… przenosi się w przeszłość. Trafia w niespokojne czasy, znaczone wojną domową, przesądami i szaleństwem czarów. Nie ma pojęcia, jak odnaleźć się w roku 1743. I nie wie, że w nowym i niezrozumiałym świecie czeka miłość jej życia: Jamie, z którym los połączy ją na dobre i na złe. (źródło)

10964Uwaga! Poniższa recenzja zawiera moje szczere odczucia odnośnie tej książki i nie są one pozytywne. Oczywiście, nie jest moim zamiarem nikogo nią obrazić, więc jeśli jesteście fanami „Obcej” i zdecydujecie się ją czytać, proszę podejdźcie do tego z dystansem 🙂 Możecie też dać znać w komentarzach, czemu macie takie, a nie inne zdanie. Może ja po prostu czegoś nie dostrzegłam 😉

Zacznę od plusów tej powieści, a niestety uzbierało się ich znacznie mniej, niż minusów. Dużą zaletą „Obcej” jest klimat XVIII – wiecznej Szkocji obiecywany zarówno przez opis z tyłu okładki, jak i grono zachwyconych nią czytelników. I naprawdę jest on tu odczuwalny. Autorka sprawnie wplotła w fabułę różne elementy kultury i życia codziennego Szkotów, które są momentami niezwykle ciekawe. Dodatkowo całość dopełniają bardzo realistyczne opisy krajobrazów, zamków i miast.

Oprócz tego warto też docenić sam pomysł na historię – podróż głównej bohaterki w przeszłość zapowiadała się oryginalnie i w związku z tym miałam duże oczekiwania w stosunku do „Obcej”. Spodziewałam się wciągającej, wyjątkowej powieści z historycznym tłem i nutką miłości.  Na pewno nie przesłodzonego, przewidywalnego romansu w historycznym klimacie, którym okazała się ta książka! Nawet nie wiecie, jak wielkie było moje rozczarowanie, kiedy mniej więcej ok. 200 strony zdałam sobie sprawę, w jakim kierunku zmierza fabuła. Po przeczytaniu licznych opinii miałam nadzieję na akcję pełną intryg i plot twistów. I kiedy co dwie strony musiałam czytać opisy zbliżeń między bohaterami, normalnie szlag mnie trafiał!

Rozumiem, że autorka zdecydowała się poświęcić więcej czasu ich relacji, ale w przypadku „Obcej” sprawdziło się powiedzenie, że co za dużo, to nie zdrowo. To, co wyczyniała główna para szybko stało się niesmaczne i sprawiło, że miałam ochotę odłożyć książkę i do niej nie wracać. Zdecydowałam się jednak kontynuować czytanie z nadzieją, obcaże coś się zmieni. Niestety, w tej kwestii również spotkał mnie niemały zawód.

Cała powieść oparta jest bowiem na jednym schemacie. Bardzo łatwo przewidzieć, co się dalej wydarzy już po mniej więcej 300 stronach. Pani Gabaldon przeplata bowiem dwa układy wydarzeń:

  1. Claire zostaje porwana/ oskarżona o coś/ gubi się/ ktoś ją atakuje i Jamie śpieszy na ratunek (oczywiście zawsze potrafi zdążyć idealnie na czas no bo jak inaczej).
  2. Jamie jest ranny/porwany/uwięziony przez Głównego Złego (który swoją drogą jest tak źle wykreowaną postacią, że to aż boli) i jego ukochana pędzi mu na ratunek.

Te schematy co jakiś czas się wymieniają (pewnie autorka próbowała wprowadzić różnorodność – nie za bardzo jej to wyszło).  Początkowo mi to nie przeszkadzało, ale kiedy ta konfiguracja powtórzyła się już co najmniej dwa razy, zaczęłam tracić cierpliwość. Dodatkowo oliwy do ognia dodało zakończenie, który było tak schematyczne i przewidywalne, że normalnie ręce opadają.

Mnóstwo osób zachwycało się kreacją głównych bohaterów, a ja muszę w tej kwestii też ponarzekać. Claire, która jest jednocześnie narratorką powieści, już po kilkudziesięciu stronach zyskała mało zaszczytne w moim gronie najbardziej irytujących bohaterek wszech czasów. Gdyby z tej książki usunąć wszystkie jej niepotrzebne, często po prostu beznadziejne przemyślenia, liczyłaby co najmniej o połowę mniej stron.  Podobnie sytuacja ma się, jeśli chodzi o Jamiego.  Nie lubię, kiedy bohaterowie męscy są tworzeni jako postacie strasznie pokrzywdzone przez życie, którym trzeba po prostu współczuć. Nie było więc w ogóle opcji, żeby poczuła do niego jakąkolwiek sympatię. Dodatkowo denerwowało mnie to, że praktycznie co chwilę zmieniał on zdanie w jakieś kwestii i momentami miałam wrażenie, że boski Fraser cierpi po prostu na rozdwojenie jaźni.

outlander_tv_series_2014-2560x1440Niestety, mimo dobrych chęci „Obca” nie przypadła mi do gustu. Znalazłam w niej wiele schematów, które sprawiły, że mój odbiór tej książki jest taki, a nie inny. Nie mam w planach lektury drugiego tomu, aczkolwiek zastanawiam się, czy nie spróbować obejrzeć serialu. A nuż jest lepszy od literackiego pierwowzoru? (jeśli oglądaliście, koniecznie dajcie znać, czy tak jest)

Czytaliście „Obcą”? Co o niej sądzicie? Należycie do fanów powieści pani Gabaldon czy może podzielacie moje zdanie w jej kwestii? Chętnie poznam Waszą opinię 🙂