Z powieścią Maggie Stiefvater miałam do niedawna styczność tylko raz, w przypadku „Króla kruków”. Sięgnęłam po tę książkę tylko dlatego, że słyszałam o niej ogrom pozytywnych opinii i postanowiłam sprawdzić, czym wszyscy się tak zachwycają. W moim przypadku miłości nie było – przeczytałam tylko pierwszy tom tej serii i nie miałam najmniejszej ochoty spędzać czasu na lekturze kolejnych. Kiedy jednak parę tygodni temu natknęłam się na zapowiedź „Przeklętych świętych”, stwierdziłam, że po tak długim czasie mój gust mógł się zmienić i postanowiłam dać drugą szansę Maggie Stiefvater. Czy słusznie? Nie jestem pewna.

W zagadkowym miasteczku Bicho Raro w stanie Kolorado mieszka trójka kuzynów. Ich życie płynie w sennym rytmie, choć robią wszystko, żeby w ich okolicy stało się coś ciekawego. Jeden z kuzynów Joaquin prowadzi nawet piracką stację radiową. Cała trójka – Beatriz, Daniel i Joaquin – czeka, aż wreszcie stanie się cud. Ale cuda w Bicho Raro są inne od spodziewanych… (źródło)

Nie potrafię określić, jakie były moje oczekiwania w stosunku do tej powieści. Na pewno miałam nadzieję, że spodoba mi się bardziej niż „Królów kruków”, ale oprócz tego nie liczyłam na wiele. Patrząc na sytuację pod tym kątem nie powinnam być rozczarowana. Jakiś aspekt tej książki (a może to, jak prezentuje się całokształt) jednak sprawił, że nie potrafię być usatysfakcjonowana lekturą. Mam ogromny mętlik  w głowie po przeczytaniu „Przeklętych świętych”, ale postaram się w miarę racjonalnie wyjaśnić Wam swoje odczucia.

przekleci1

Przede wszystkim przedstawiona przez autorkę historia nie obfituje w zbyt wiele akcji. Można spokojnie powiedzieć, że dzieje się tu bardzo mało i warto o tym wiedzieć przed rozpoczęciem lektury. Mnie to trochę zaskoczyło, bo gdzieś w głębi duszy cały czas podświadomie czekałam na nagły zwrot wydarzeń. Wszystko dzieje się tu wolno, autorka snuje swoją opowieść bez pośpiechu. Nie do końca trafił do mnie ten zabieg – zdecydowanie bardziej wolę, kiedy w książce mamy do czynienia ze znacznie większą ilością różnorodnych zdarzeń. Tego mi zabrakło – fabuła szła do przodu stanowczo zbyt powoli.

W „Przeklętych świętych” wydarzenia balansują na granicy realizmu i fantastyki. Mimo że na początku mogłoby się wydawać, że wszystko jest całkowicie realne i pasujące do naszej rzeczywistości, to po przyjrzeniu się osobom zamieszkującym w Bicho Raro szybko można się przekonać, że wcale tak nie jest. Postacie są z całą pewnością nietypowe – mamy do czynienia między innymi z dziewczyną, na którą cały czas pada deszcz i z mężczyzną posiadającym głowę kojota. Nawet ci w pełni ludzcy bohaterowie są dość różnorodni pod względem charakterów. Wszystkich ich jednak łączy skłonność do snucia długich przemyśleń, co nie jest elementem, który lubię w powieściach. Takie aspirujące na bardzo ambitne myśli szybko mnie nużą, szczególnie, jeśli podane są w dużej ilości. Niestety, w przypadku tej książki właśnie tak było.

Styl Stiefvater jest dość specyficzny – ciężko pomylić jej powieści z opowieściami stworzonymi przez innych autorów. W charakterystyczny sposób opowiada ona swoje historie, stosując duże ilości różnych zabiegów stylistycznych. Muszę przyznać, że dzięki temu całość czyta się bardzo przyjemnie, ale jednym z typowych elementów tego sposobu pisania jest również obecność mnóstwa „złotych myśli” i cytatów, które można sobie zanotować. Jeśli ktoś jest wielbicielem czegoś takiego, to jestem pewna, że będzie zadowolony z tego zabiegu autorki. Dla mnie jednak przez większość czasu takie krążenie wokół głównych wątków i przedłużanie było męczące i – niestety – prowadziło do rosnącego u mnie uczucia nudy.

„Przeklęci święci” to nie jest zła powieść. Wydaje mi się, że w dużym stopniu to, jak ją odbierzemy, zależy od naszych indywidualnych czytelniczych upodobań. Jeśli ktoś gustuje w melancholijnych, lekko fantastycznych i pełnych przemyśleń opowieściach, to ta powieść może być dla niego świetną lekturą. Jednak, w przypadku, gdy – tak, jak ja – wolicie, kiedy w książce dużo się dzieje i jej akcja obfituje w większą ilość nieprzewidywalnych momentów, może nie być to powieść dla Was.

przekleci2

Pamiętam, że podobne odczucia miałam po lekturze „Króla kruków”. Teraz, po „Przeklętych świętych” jestem już pewna, iż sposób tworzenia fabuły przez Stiefvater cały czas jest podobny i – niestety – przez to nie do końca mi pasuje. Muszę przyznać, że dzięki lekkości pióra autorki całość czytało się bardzo przyjemnie, ale mimo to zabrakło mi w tej powieści jakiegoś emocjonującego aspektu. Przydałby się wciągający element albo chociaż wyróżniający się, bardziej charyzmatyczny bohater, który pociągnąłby akcję do przodu w nieco szybszym tempie.

Czy polecam? Tak, ale tylko osobom, które lubią twórczość Stiefvater albo są fanami nastrojowej, lekko fantastycznej prozy. Jeśli jednak nie należycie do tego grona, a zaintrygowała Was ta książka – nie zamierzam nikomu jej odradzać. Uważam tylko, że warto zdawać sobie sprawę, jaka jest jej specyfika jeszcze przed rozpoczęciem lektury.


Słyszeliście o tej autorce? Mieliście okazję sięgnąć po jakąś jej powieść? A może za Wami już „Przeklęci święci”? Koniecznie dajcie znać w komentarzach 🙂

Wydawnictwo Uroboros

Wydawnictwo Uroboros